Sam dopadłem bandytów!
KRACZKOWA, pow. łańcucki Właściciel okradzionej stacji pomógł policji zatrzymać złodziei
Pijana banda pseudokibiców okradła stację paliw w Kraczkowej. Sprawcy zastraszyli pracowników i w kilka minut splądrowali sklepowe półki. Dzięki odwadze właściciela stacji napastników udało się zatrzymać.
Szalikowcy przyjechali autokarem z Krakowa. Na stacji BBS zatrzymali się w drodze na niedzielny mecz w Leżajsku. Kilka minut po godz. 12 weszli do sklepu.
Zastraszyli pracowników
- Było ich ok. 20. Zachowywali się bardzo agresywnie, padały przekleństwa - mówi Kamil, pracownik stacji. - Jeden z nich zaczął nawet zaczepiać kelnerkę, która zaalarmowana hałasem przyszła zobaczyć, co się dzieje.
Sterroryzowani pracownicy bali się stawiać opór agresywnym szalikowcom. Bandyci nie kryjąc się przed pracownikami splądrowali sklep. Przez kilka minut kradli wszystko, co wpadło im w ręce. - Wynosili piwo, słodycze, tabletki na ból głowy. Z regału znikały drogie przybory do golenia. Na koniec jeden złośliwie zapytał, dlaczego mamy tak mało towaru na półkach! - relacjonuje dramatyczne chwile Bartek, jeden z zastraszonych pracowników.
Właściciel ściga bandytów
Kiedy bandyci opuścili stację pracownicy zawiadomili właściciela - Od razu postanowiłem działać. Ustaliłem, dokąd jechali i ruszyłem za nimi w pościg - mówi Ryszard Czapkowski.
- W trakcie meczu otrzymaliśmy sygnał od właściciela okradzionej stacji. Wspólnie z nim przeszukaliśmy autokar, którym przyjechali kibice Hutnika Kraków. Już wcześniej byli bardzo agresywni i wulgarni - mówi Barbara Królikowska z Komendy Powiatowej Policji w Leżajsku.
W autobusie znaleziono skradzione rzeczy. Napastników zatrzymano. Sprawą zajmuje się policja z Łańcuta.
- Większość sprawców była pod wpływem alkoholu. Najmłodszy z zatrzymanych miał 15 lat. Ponieważ całe zajście na stacji zarejestrowały kamery część podejrzanych od razu przyznała się do winy. Kara ich nie minie - zapewnia Andrzej Reizer, Komendant KPP w Łańcucie.
Nie czuję się jak bohater
Policja przyznaje, że bardzo przydały się informacje przekazane przez właściciela stacji: - Dzięki jego odwadze udało się szybko zatrzymać sprawców. Taka postawa działa odstraszająco na przestępców - uważa B. Królikowska.
Pan Ryszard nie czuje się jak bohater: - Myślę, że wiele osób postąpiłoby podobnie. Nie możemy dać się zastraszyć bandytom!
Odwaga pilnie poszukiwana
W dzisiejszych czasach trudno zdobyć się na odwagę i przeciwstawić się bandytom. Zwłaszcza, gdy za przeciwnika ma się grupę "kibiców”. Ci, czując się bezkarni coraz bardziej rosną w siłę. Jak szarańcza atakują wszystko co spotkają na drodze. Dlatego coś, co kiedyś wydawałoby się rzeczą normalną, gdy stawało się w obronie swojego dobytku lub czci i honoru urasta do rangi wydarzenia, do czołówki gazety. Można powiedzieć - takie czasy, każdy się boi, bo może stracić życie za jeden batonik. Kto będzie ryzykował? Tym bardziej należy pochwalić postawę właściciela stacji w Kraczkowej. Nie dał się zastraszyć i sam postanowił gonić złodziei. Dziwimy się i podziwiamy go. Niewielu z nas zdecydowałoby się na taki ruch. I to nie z tchórzostwa, ale z przeświadczenia, że niewiele to zmieni. Przestępcy muszą dostać wyraźne sygnały, że każdy ich bandycki wybryk będzie surowo ukarany z mocy prawa. Wówczas coraz mniej będziemy się dziwić.