HUTNIK- Korona Kielce
- stefan batory
- Posty: 787
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 2:25 am
Nikt nie jest niepokonany,ale szkoda ze stracilismy punkty na wlasnym terenie w dodatku z rezerwami, to wkurwia jeszcze bardziej. Za tydzien derby z Garbarnia, trzeba wspomoc w koncu chlopakow porzadnym dopingiem i dodac im skrzydel.
Co do dzisiejszego meczu jeszcze, to rzeczywiscie frekwencja slabiutka, chociaz na moje oko pol tysiaca przynajmniej bylo. Za to atmosfera troche senna, wsparcie dla druzyny bylo cieniutkie, nie tylko pilkarze musza sie poprawic ale i kibice.
Co do dzisiejszego meczu jeszcze, to rzeczywiscie frekwencja slabiutka, chociaz na moje oko pol tysiaca przynajmniej bylo. Za to atmosfera troche senna, wsparcie dla druzyny bylo cieniutkie, nie tylko pilkarze musza sie poprawic ale i kibice.
Ostatnio zmieniony sob paź 11, 2008 8:07 pm przez stefan batory, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiedyś ten słabszy moment musi przyjść, dobrze, że teraz, kiedy jesteśmy w czubie tabeli. Nie jesteśmy Lyonem, żeby nie schodzić z pozycji lidera. Pytanie tylko, czy nasza siła ognia jest w stanie o własnych siłach nadal straszyć. Pyciak i Biały cudów nie zdziałali... Czy to tylko kwestia mocniejszego przeciwnika, czy coś więcej
"Brawo, Chłopcy Hutnicy!"
co wy pierdolicie na meczu bylo conajmniej 800 jak nie nie 1000 osob, 4-5 rzedow pozajmowanych od D do H, napewno duzo wiecej niz na orliczu porownywalnie do niecieczy jak nie wiecej
zapraszam do działania na stadionie a nie na forum
stefan batory pisze: Za to atmosfera troche senna, wsparcie dla druzyny bylo cieniutkie, nie tylko pilkarze musza sie poprawic ale i kibice.
zapraszam do działania na stadionie a nie na forum
Ostatnio zmieniony ndz paź 12, 2008 12:05 pm przez dUfio, łącznie zmieniany 1 raz.
http://www.krakfutbol.pl/Liga,malopolsk ... iebie.html
relacja z krakfutbol
widzow 800 i coraz wiecej byloby gdyby......
relacja z krakfutbol
widzow 800 i coraz wiecej byloby gdyby......
- stefan batory
- Posty: 787
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 2:25 am
Hutnik Kraków - Korona II Kielce 0-1 (0-1)
0-1 Michałek 32.
Sędziował Lucjan Stolarz (Brzesko). Żółte kartki: Pasionek - Król, Pydych, Szymoniak. Widzów ok. 400.
Hutnik: Brzeziański - Czajka, Garzeł, Pasionek, Niechciał - Dziadzio, Tabak (68 Pyciak), Nawrot, Tarasek (74 Białkowski) - Wiącek (46 Gładysz), Świątek.
Korona II: Małecki - Pydych, Szymoniak, Król, Mujta - Górecki (61 Milcarz), Nowak, Kasztelan (72 Kiciński), Kal (46 Kaczmarek) - Fundakowski, Michałem (83 Strzębski).
Hutnik doznał drugiej porażki na własnym boisku. Z trzech meczów z drużynami z czołówki tabeli wygrał tylko jeden - z Puszczą w Niepołomicach. W dwóch pozostałych - obu na Suchych Stawach - musiał uznać wyższość Bruk-Betu Nieciecz i Korony II. A bez zwycięstw z najgroźniejszymi rywalami o awans będzie bardzo trudno. Kielczanie potwierdzili, że wyjazdy wyjątkowo im służą. Zaliczyli bowiem już piątą w tym sezonie wygraną w szóstym meczu na boisku rywala (raz doznali porażki).
Do drużyny po wyleczeniu kontuzji powrócił środkowy obrońca Garzeł, ale trenera Dariusza Sieklińskiego chyba bardziej ucieszyłby powrót napastnika Suchana, który z powodu żółtych kartek musiał pauzować w trzecim kolejnym meczu (nie zagra jeszcze w sobotę z Garbarnią). Właśnie bowiem brak napastników jest na dziś największą bolączką Hutnika. Przeciw kielczanom z konieczności w ataku zagrali nominalni pomocnicy Świątek i Wiącek O ile ten pierwszy stwarzał zagrożenie pod bramką gości, o tyle ten drugi był mało widoczny i bezproduktywny. - W zimie będziemy się starali znaleźć nowych napastników. Do końca sezonu rozegramy jeszcze 20 meczów. Kadrowo niezupełnie jesteśmy do tego przygotowani tak, jak byśmy chcieli - podkreślił trener Siekliński.
Mecz miał dwa oblicza. Do przerwy dominowali kielczanie. Od początku meczu przejęli inicjatywę w grze, opanowali środek boiska, konsekwentnie wybijali hutników z rytmu gry, z dala od własnej bramki hamowali ich ofensywne zapędy. Krakowianie nie mieli pomysłu jak się przeciwstawić rosłym, dysponującym dużą szybkością i mądrze budującym swe akcje rywalom. W ich grze brakowało zwykłego entuzjazmu, woli walki, nic więc dziwnego, że ani razu nie zagrozili bramce Małeckiego, jeśli nie liczyć ładnego strzału z woleja Świątka na początku spotkania.
Goście grali swoje. Opłaciło się, bowiem w końcu uzyskali prowadzenie. I to w myśl zasady: do trzech razy sztuka. W 30 min w zamieszaniu na polu karnym Hutnika stojący tyłem do bramki Pydych strzelił z bliska... piętą obok słupka, a w 31 min Michałek z 20 metrów minimalnie chybił, ale chwilę później zrobiło się 0-1: Szymoniak zagrał prostopadle na pole karne, gdzie Garzeł strącił piłkę głową pod nogi Michałka, który mimo wysiłków Pasionka usiłującego mu przeszkodzić w oddaniu strzału z 12 metrów pokonał Brzeziańskiego. W 41 min mogło być nawet 0-2: Michałek po dalekim podaniu ograł Tabaka i strzelił obok wybiegającego Brzeziańskiego, jednak piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole.
Po przerwie role się odwróciły. To hutnicy uzyskali przewagę, grali szybciej, bardziej zdecydowanie. Kielczanie skupili swą uwagę na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki, od czasu do czasu szukając okazji do podwyższenia wyniku (pierwszy strzał Michała był jednak bardzo niecelny, drugi wyłapał Brzeziański). Kilka razy na polu karnym gości było bardzo gorąco, jednak albo bardzo dobrze interweniował obchodzący w dniu meczu 18. urodziny Małecki, albo wyręczali go jego koledzy, którzy interweniowali bezpardonowo, wybijając piłkę nawet na trybuny.
Trzykrotnie w rolę podającego wcielił się Dziadzio, a w rolę strzelającego tyleż razy Świątek, ale we wszystkich tych sytuacjach - tuż po zmianie stron, w środku drugiej połowy i w przedłużonym czasie gry - refleksem popisał się młodziutki golkiper z Kielc. Dziadzio w 69 min próbował też sam go pokonać. Trzy okazje do zdobycia gola miał wprowadzony w 69 min Pyciak; najlepszą już 7 min później, gdy - po podaniu Dziadzio - będąc blisko bramki nie trafił w piłkę. Czy wobec takiego braku skuteczności może dziwić porażka Hutnika?
- Pierwszą połowę fatalnie przespaliśmy, oddaliśmy rywalom całe pole, praktycznie nie zagrażaliśmy ich bramce. W drugiej zagraliśmy po swojemu: agresywnie, do przodu, ale nieskutecznie. Sam Pyciak trzykrotnie w dogodnych sytuacjach nie strzelił gola. Przypuszczam, że Korona jedną z tych sytuacji wykorzystałaby - zaznaczył trener Siekliński.
- Było to bardzo dobre spotkanie jak na trzecią ligę. Przyjechaliśmy tu pełni obaw, bo wiedzieliśmy, na co stać Hutnika, ale mieliśmy go dobrze rozpracowanego. Pierwsza połowa przebiegała zdecydowanie pod nasze dyktando, w drugiej niepotrzebnie graliśmy nerwowo, cofnęliśmy się - przyznał trener kielczan Marcin Gawron.
JERZY FILIPIUK
Diennik Polski
0-1 Michałek 32.
Sędziował Lucjan Stolarz (Brzesko). Żółte kartki: Pasionek - Król, Pydych, Szymoniak. Widzów ok. 400.
Hutnik: Brzeziański - Czajka, Garzeł, Pasionek, Niechciał - Dziadzio, Tabak (68 Pyciak), Nawrot, Tarasek (74 Białkowski) - Wiącek (46 Gładysz), Świątek.
Korona II: Małecki - Pydych, Szymoniak, Król, Mujta - Górecki (61 Milcarz), Nowak, Kasztelan (72 Kiciński), Kal (46 Kaczmarek) - Fundakowski, Michałem (83 Strzębski).
Hutnik doznał drugiej porażki na własnym boisku. Z trzech meczów z drużynami z czołówki tabeli wygrał tylko jeden - z Puszczą w Niepołomicach. W dwóch pozostałych - obu na Suchych Stawach - musiał uznać wyższość Bruk-Betu Nieciecz i Korony II. A bez zwycięstw z najgroźniejszymi rywalami o awans będzie bardzo trudno. Kielczanie potwierdzili, że wyjazdy wyjątkowo im służą. Zaliczyli bowiem już piątą w tym sezonie wygraną w szóstym meczu na boisku rywala (raz doznali porażki).
Do drużyny po wyleczeniu kontuzji powrócił środkowy obrońca Garzeł, ale trenera Dariusza Sieklińskiego chyba bardziej ucieszyłby powrót napastnika Suchana, który z powodu żółtych kartek musiał pauzować w trzecim kolejnym meczu (nie zagra jeszcze w sobotę z Garbarnią). Właśnie bowiem brak napastników jest na dziś największą bolączką Hutnika. Przeciw kielczanom z konieczności w ataku zagrali nominalni pomocnicy Świątek i Wiącek O ile ten pierwszy stwarzał zagrożenie pod bramką gości, o tyle ten drugi był mało widoczny i bezproduktywny. - W zimie będziemy się starali znaleźć nowych napastników. Do końca sezonu rozegramy jeszcze 20 meczów. Kadrowo niezupełnie jesteśmy do tego przygotowani tak, jak byśmy chcieli - podkreślił trener Siekliński.
Mecz miał dwa oblicza. Do przerwy dominowali kielczanie. Od początku meczu przejęli inicjatywę w grze, opanowali środek boiska, konsekwentnie wybijali hutników z rytmu gry, z dala od własnej bramki hamowali ich ofensywne zapędy. Krakowianie nie mieli pomysłu jak się przeciwstawić rosłym, dysponującym dużą szybkością i mądrze budującym swe akcje rywalom. W ich grze brakowało zwykłego entuzjazmu, woli walki, nic więc dziwnego, że ani razu nie zagrozili bramce Małeckiego, jeśli nie liczyć ładnego strzału z woleja Świątka na początku spotkania.
Goście grali swoje. Opłaciło się, bowiem w końcu uzyskali prowadzenie. I to w myśl zasady: do trzech razy sztuka. W 30 min w zamieszaniu na polu karnym Hutnika stojący tyłem do bramki Pydych strzelił z bliska... piętą obok słupka, a w 31 min Michałek z 20 metrów minimalnie chybił, ale chwilę później zrobiło się 0-1: Szymoniak zagrał prostopadle na pole karne, gdzie Garzeł strącił piłkę głową pod nogi Michałka, który mimo wysiłków Pasionka usiłującego mu przeszkodzić w oddaniu strzału z 12 metrów pokonał Brzeziańskiego. W 41 min mogło być nawet 0-2: Michałek po dalekim podaniu ograł Tabaka i strzelił obok wybiegającego Brzeziańskiego, jednak piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole.
Po przerwie role się odwróciły. To hutnicy uzyskali przewagę, grali szybciej, bardziej zdecydowanie. Kielczanie skupili swą uwagę na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki, od czasu do czasu szukając okazji do podwyższenia wyniku (pierwszy strzał Michała był jednak bardzo niecelny, drugi wyłapał Brzeziański). Kilka razy na polu karnym gości było bardzo gorąco, jednak albo bardzo dobrze interweniował obchodzący w dniu meczu 18. urodziny Małecki, albo wyręczali go jego koledzy, którzy interweniowali bezpardonowo, wybijając piłkę nawet na trybuny.
Trzykrotnie w rolę podającego wcielił się Dziadzio, a w rolę strzelającego tyleż razy Świątek, ale we wszystkich tych sytuacjach - tuż po zmianie stron, w środku drugiej połowy i w przedłużonym czasie gry - refleksem popisał się młodziutki golkiper z Kielc. Dziadzio w 69 min próbował też sam go pokonać. Trzy okazje do zdobycia gola miał wprowadzony w 69 min Pyciak; najlepszą już 7 min później, gdy - po podaniu Dziadzio - będąc blisko bramki nie trafił w piłkę. Czy wobec takiego braku skuteczności może dziwić porażka Hutnika?
- Pierwszą połowę fatalnie przespaliśmy, oddaliśmy rywalom całe pole, praktycznie nie zagrażaliśmy ich bramce. W drugiej zagraliśmy po swojemu: agresywnie, do przodu, ale nieskutecznie. Sam Pyciak trzykrotnie w dogodnych sytuacjach nie strzelił gola. Przypuszczam, że Korona jedną z tych sytuacji wykorzystałaby - zaznaczył trener Siekliński.
- Było to bardzo dobre spotkanie jak na trzecią ligę. Przyjechaliśmy tu pełni obaw, bo wiedzieliśmy, na co stać Hutnika, ale mieliśmy go dobrze rozpracowanego. Pierwsza połowa przebiegała zdecydowanie pod nasze dyktando, w drugiej niepotrzebnie graliśmy nerwowo, cofnęliśmy się - przyznał trener kielczan Marcin Gawron.
JERZY FILIPIUK
Diennik Polski