Ciekawostki Historyczne

Czyli wszystko to co nie mieści się w powyższych kategoriach - taki nasz mały hutniczy Hyde Park:)

Moderator: dUfio

Awatar użytkownika
BINGONH
Posty: 2802
Rejestracja: pt maja 09, 2008 8:29 pm

Postautor: BINGONH » wt lut 16, 2010 4:55 pm

Słyszał ktoś o tym

http://www.humbug.pl/texts/view?art=nie ... ad_60_lat_

link zanalzłem na innym forum ale jakoś nie chce mi się wierzyć żeby tak sprawa przeszłą bez większego szumu w mediach

Ares
Posty: 850
Rejestracja: ndz paź 03, 2004 1:20 pm
Lokalizacja: z Krakowa

Postautor: Ares » wt lut 16, 2010 5:21 pm

Wydaje mi sie to mało prawdopodobne :D

Natomiast pewne i powszechnie znane są fakty że jeszcze w latach 70 - tych na opuszczonych wysepkach Pacyfiku znajdowano pojedynczych żołnierzy Japonskich którzy nic nie wiedzieli o końcu wojny, lub wiedzieli ale nie chcieli się poddać. Ostatni taki oficjalny przypadek miał miejsce w 1974 r. Nieoficjalne źródła podają też przypadek Japończyka który skapitulował na Filipinach dopiero w 1980 r. ale nie jest to potwierdzone.

W 2005 r. pojawiło się takie oto info:

http://www.rmf24.pl/fakty/news-mysleli- ... nId,137391

Awatar użytkownika
birkut
Posty: 938
Rejestracja: sob lut 09, 2008 3:10 pm

Postautor: birkut » sob maja 29, 2010 9:15 pm

ciekawa historia dotycząca córki "wybitnego autorytetu:

24.11.1999

Czy Frykowski popełnił samobójstwo

Nóż wyczyszczony

Matka i żona operatora filmowego Bartłomieja Frykowskiego, Ewa Morelle i Monika Frykowska, domagają się kontynuowania śledztwa w sprawie jego śmierci. Do prokuratury w Ostrołęce wpłynęło ich zażalenie na decyzję Prokuratury Rejonowej w Wyszkowie o umorzeniu śledztwa.

Do tragedii doszło w tym roku: późnym wieczorem 7 czerwca w dworku w Głuchach pod Wyszkowem. Było dwóch świadków: Karolina Wajda (córka wybitnego reżysera, do której należy posiadłość) i zaprzyjaźniona z nią opiekunka koni, Katarzyna Z. Policja znalazła Bartłomieja Frykowskiego z raną kłutą brzucha, na skutek której zmarł w szpitalu w Wyszkowie. Osierocił 18-letnią córkę Rozalię i 14-letniego syna Sergiusza.

Ponad 30 lat temu - w sierpniu 1969 roku, także od noża, zginął jego ojciec - Wojciech Frykowski, przyjaciel Romana Polańskiego. Susan Atkins z bandy Charlesa Mansona zadała mu 51 ciosów, wierząc, że z rozkazu Szatana-Mansona uwalnia duszę ofiary. Hoolywoodzka willa Polańskiego tonęła wówczas we krwi. Jedną z pięciu ofiar była żona reżysera - Sharon Tate w ósmym miesiącu ciąży.

Śmierć operatora filmowego, który pracował na planach "Pana Tadeusza" i "Ogniem i mieczem", prasa uznała za fatum ciążące na rodzinie.

- Członkowie rodziny żądają kontynuowania śledztwa. Według nich prokurator powinien dogłębniej przeprowadzić postępowanie, ale nie wskazują, kto ich zdaniem zabił Frykowskiego - stwierdził we wtorek w wypowiedzi dla PAP Waldemar Osowiecki, szef Prokuratury Rejonowej w Wyszkowie, która w październiku, ustalając, że operator popełnił samobójstwo, umorzyła śledztwo. Prokurator nie chciał mówić o przyczynach, które miały skłonić Frykowskiego do targnięcia się na swoje życie.

- Moim zdaniem śledztwo poprowadzono skandalicznie - mówi "Rzeczpospolitej" wdowa Monika Frykowska. - Największą wątpliwość budzi to, że - według eksperta - nóż został wyczyszczony. Ktoś, kto go wyczyścił, musiał mieć powód. Nic nie wskazuje na to, że zrobił to mój mąż, gdyż był umierający. Gdyby przy mnie się coś takiego wydarzyło, nie przyszłoby mi nawet do głowy, żeby sprzątać i myć. Tymczasem z opinii biegłego, którą dostałam, wynika, że nie ma ani śladu potu, ani linii papilarnych. Jak to możliwe, żeby policjanci po przybyciu na miejsce palili papierosy z panią Karoliną Wajdą przed domem, w którym leży umierający człowiek? Czy Bartłomiej Frykowski popełnił samobójstwo? Jakie miałby ku temu powody? Był aktywny zawodowo. Miał zamówienie na filmy reklamowe za duże pieniądze. Od kilku lat pisał scenariusz do filmu "Unosząc się lekko nad ziemią", opartego na własnych przeżyciach i nawiązującego do zdarzeń sprzed 30 lat. W październiku wybierał się do Stanów Zjednoczonych z reżyserem Marcinem Ziębińskim, gdzie zamierzali zainteresować swym pomysłem producentów w Hollywood. Miał też odebrać znaczną część z 1,5 miliona dolarów, jakie zasądził mu kalifornijski sąd jako zadośćuczynienie za śmierć ojca. Jego adwokat, Nathaniel J. Friedman, konsekwentnie egzekwuje każdego dolara od tych, którzy próbują zarabiać na złej sławie Mansona. Honoraria mordercy, także za wywiady i wspomnienia, wpływają w Ameryce na tzw. konto zaufania. Bartłomiej Frykowski w ostatnim swoim wywiadzie, jakiego udzielił dla "Gentlemana" na dwa miesiące przed śmiercią, mówił: "Często pytają mnie, czy to nie jest podejrzane moralnie, że odbieram Mansonowi jego pieniądze. Uważam, że jest to jedyna forma zadośćuczynienia za śmierć mego ojca". Dodał też, że jak już cała kwota wpłynie na konto, założy fundację dla tych, którzy stracili najbliższych w równie brutalny sposób. Był pełen energii, planów i optymizmu. Czy mógł popełnić samobójstwo?

- Mąż był tak pełen życia i wigoru, że nie wyobrażam sobie, aby popełnił samobójstwo, zwłaszcza w takich okolicznościach - twierdzi Monika Frykowska. - Nie potrafię uwierzyć w to, co usłyszałam i zobaczyłam podczas wizji lokalnej. Z zeznań pani Karoliny i pani Kasi wynika, że mój mąż po pięciominutowej rozmowie z panią Karoliną po prostu się zabił. Żeby tak zrobić, trzeba być chorym psychicznie, a mój mąż był zdrowy. To jest niewiarygodne. Przeżyliśmy ze sobą ponad 18 lat, 26 listopada byłaby nasza dziewiętnasta rocznica ślubu. Nikt go lepiej nie zna, bo całe dorosłe życie przeżył ze mną. Absolutnie nigdy nie miał wizji samobójczej.

Odmienny pogląd wyraża stryj Bartłomieja, operator filmowy Kajetan Frykowski: - Nie sądzę, żeby to było coś innego niż śmierć samobójcza. Nie przypuszczam, żeby miał wrogów, choć co prawda nie miałem z Bartkiem kontaktu przez parę miesięcy. Słyszałem o starciu krwi z noża, o śladach policjanta, ale uważam, że mogło to wynikać zwyczajnie z polskiego niedbalstwa. Nikogo nie podejrzewam. Rodzina ma prawo złożyć zażalenie, ale wynika to bardziej z bólu i emocji, aniżeli z faktów.

Błażej Torański
http://new-arch.rp.pl/artykul/252129_No ... czony.html




a to z innego źródła:
Minęło ponad 10 lat od dnia śmierci Frykowskiego w domu Wajdówny,
znalazłem własnie ciekawy tekst na ten temat:


Można przypuszczać, że gdyby dogorywającego 40-letniego operatora
filmowego, Bartłomieja Frykowskiego, znaleziono w innym miejscu niż
posiadłość 32-letniej bezrobotnej Karoliny Wajdy, córki reżysera
Andrzeja Wajdy i aktorki Beaty Tyszkiewicz, śledztwo w tej sprawie
toczyłoby się trochę inaczej, choć jego rezultat mógłby być taki sam.
Trzy tygodnie temu mgr Aneta Rafałko, prokurator Prokuratury
Rejonowej w Wyszkowie, postanowiła umorzyć śledztwo w sprawie
śmierci Frykowskiego, która nastąpiła ponad cztery miesiące
wcześniej,
8 czerwca 1999 r. nad ranem.
Poprzedniego dnia wieczorem, w posiadłości Wajdówny w Głuchach,
Bartłomiej Frykowski miał wbić sobie w brzuch nóż kuchenny,
następnie go wyjąć, przejść kilka kroków, usiąść na krześle, spaść z
niego i stracić przytomność. Świadkiem tego zdarzenia świadkiem
jedynym! była Karolina Beata Wajda. Prokurator Rafałko potwierdziła
wersję świadka, uznając, że ofiara spowodowała ciężkie uszkodzenie
własnego ciała ze skutkiem śmiertelnym, czyli, mówiąc w pewnym
uproszczeniu,
popełniła samobójstwo.
Być może tak było naprawdę. Być może Bartek Frykowski popełnił
seppuku na oczach swojej przyjaciółki (jak mówią jedni) lub kochanki
(jak chcą inni). Być może zrobił to bez żadnego racjonalnego powodu.
Wychodząc z założenia, że formalnym obowiązkiem prokuratury i
policji było znalezienie sprawcy (sprawców) śmierci Frykowskiego lub
dowodów na to, że sprawcy tacy nie istnieją, można powiedzieć, że
prokuratura i policja wypełniły ów obowiązek. Ale jeśli uznać, że
powinnością policjantów i prokuratorów, niezależnie od prowadzonej
sprawy, jest dążenie do odkrycia prawdy obiektywnej, zgodnie z
prawem i logiką, to można mieć wątpliwości, czy policjanci i
prokuratorzy wywiązali się z tej powinności należycie.
O tych wątpliwościach dziś piszemy powołując się na opinie prawników
i policjantów, którzy wprawdzie nie uczestniczyli w tym śledztwie,
ale mieli możliwość zapoznania się z aktami sprawy. Zgodnie z
życzeniem naszych konsultantów nie wymieniamy ich nazwisk.

u u u
W chwili, gdy Frykowski miał pchnąć się nożem, w domu Wajdówny
oprócz gospodyni przebywała Katarzyna Z. przyjaciółka Karoliny i
jednocześnie osoba, która pomagała w hodowli koni oraz innych
zwierząt. Chociaż Katarzyna Z. nie widziała samego momentu uderzenia
nożem, to jej zeznania w zasadzie pokrywają się z zeznaniami
Karoliny Wajdy. 7 czerwca o dziesiątej wieczorem do posiadłości w
Głuchach wróciła z Warszawy jej właścicielka. Spostrzegła, że
podczas jej nieobecności Bartek z Kasią Z. wypili butelkę wina. Nie
była tym zachwycona. Nie miała ochoty na rozmowę z Frykowskim, który
na rozmowę z Wajdówną ochotę przejawiał. Wobec tej różnicy zdań 40-
letni mężczyzna dźgnął się nożem. Karolina powiadomiła o tym
Katarzynę, po czym obie zrobiły Frykowskiemu prowizoryczny
opatrunek. Wajdówna zadzwoniła na policję i pogotowie.
Pierwsi na miejsce przybyli policjanci z Komisariatu Policji w
Zabrodziu: Wiktor M. i Grzegorz S. Weszli na teren posesji, potem do
domu, ale do kuchni gdzie
leżał konający Frykowski już nie weszli. Zabroniła im tego Wajdówna
,
prosząc, by nie robili zamieszania.
Policjant, który czytał akta sprawy i którego poprosiliśmy o
komentarz:
"Policjanci z Zabrodzia zachowali się nieprofesjonalnie. Po
pierwsze, mieli obowiązek przekonania się, czy ofiara nie potrzebuje
pomocy. Po drugie, powinni naocznie stwierdzić, czy ofiara jest
przytomna, czy nie. Nie wolno im było polegać jedynie na opinii
świadka, nawet jeśli ów świadek nosił znane nazwisko".
Kilka minut potem przyjechał ambulans, który umierającego Bartka
zabrał do szpitala, gdzie mimo przeprowadzonego zabiegu mężczyzna
zmarł. Następnie
do Głuch przybyła prokurator Rafałko i ekipa dochodzeniowo-śledcza z
Komendy Powiatowej Policji
w Wyszkowie. Prokuratorka na miejscu przesłuchała Karolinę Wajdę, a
jeden z policjantów protokołował.
Komentarz prokuratora, który zna akta sprawy:
"Bardzo rzadko prokurator od razu osobiście przesłuchuje świadka,
zostawia to policjantom. Policjanci natomiast przeprowadzają zwykle
rozmowę ze świadkiem na miejscu zdarzenia, z której sporządzają
notatkę, a następnie przesłuchują świadka na policji. Potem dopiero
świadka ťsłuchaŤ prokurator. Zeznanie przed prokuratorem uznawane
jest za ważniejsze, powinno więc być przeprowadzane niejako z
dystansu, po zapoznaniu się z poprzednimi zeznaniami. Prokurator ma
wówczas większą możliwość znalezienia ewentualnych sprzeczności w
zeznaniach".
Policjant:
"Zwłaszcza jeśli zachodzi podejrzenie popełnienia zabójstwa, a tego
wówczas nie można było wykluczyć, należało zabrać obydwie panie
(Karolinę Wajdę i Katarzynę Z. przyp. R.S.) na komendę i tam
przesłuchać je koniecznie oddzielnie. Nie zaszkodziłoby wrzucić je
ťna dołekŤ, potrzymać w niepewności, zastosować wariant ťdobry
policjantzły policjantŤ (stosowana przez wszystkie policje świata
skuteczna metoda docierania do prawdy, polegająca na jednoczesnym
przesłuchiwaniu świadka przez dwóch policjantów, z których jeden
sprawia wrażenie życzliwego i przyjaznego, a drugi wrogiego i
oschłego przyp. R.S.). Przesłuchiwanie na komendzie jest zwykle
bardziej efektywne, ponieważ odbywa się na terenie, na którym
gospodarzem jest policjant, a nie świadek. Postanawiając przesłuchać
Karolinę Wajdę u niej w domu, pani prokurator popełniła błąd.
Dziwię się, że policjanci z wydziału kryminalnego lub
dochodzeniowego nie sprzeciwili się temu. Może i na pani prokurator,
i na glinach zrobiły wrażenie nazwisko oraz powiązania rodzinne pani
Karoliny?".
Pytana o znajomość z Frykowskim, Wajdówna
powiedziała, że zna go od roku, natomiast od kilku miesięcy
Frykowski zatrzymywał się w posiadłości w Głuchach, gdzie za każdym
razem mieszkał po kilka dni lub tygodni. Na temat stosunków
łączących ją z Bartkiem Karolina powiedziała, że nie chce mówić o
sprawach osobistych.
Prokurator:
"Ten wątek jest zdecydowanie zaniedbany w śledztwie. Dla
prawidłowego odtworzenia zdarzenia oraz stanu emocjonalnego
uczestników ma znaczenie, czy pan z panią byli tylko przyjaciółmi,
czy kochankami. A co z drugą panią? Co mogło ją łączyć z panem albo
panią?".
Policjant:
"Zastanawiające, że podczas pierwszego przesłuchania pani Wajda
mówi, iż w zachowaniu Frykowskiego przed wypadkiem nie zauważyła
niczego dziwnego, natomiast w kolejnych zeznaniach stwierdza, że
popadał w niecodzienny niepokój. Sama z siebie pani Wajda informuje
panią prokurator, że Frykowskiego zwolniono ze służby wojskowej ze
względu na jego stan psychiczny. Pani prokurator chętnie idzie tym
śladem, powołując się na informację z WKU, z której wynika, że
Frykowski cierpiał na nerwice i psychozy i dlatego uznano go za
niezdolnego do służby wojskowej. Czy ktoś zadał sobie trud i
sprawdził, czy Frykowski nie symulował, chcąc wymigać się od wojska?
W tamtych czasach było to dość powszechne...".
Inny policjant:
"Wiadomo, że nikt normalny nie wbija sobie noża w brzuch, ot, tak
sobie. Wiadomo również, że łatwiej jest próbować udowodnić, iż ktoś
był świrem i dlatego wsadził sobie nóż, niż próbować ustalić,
dlaczego wsadził sobie nóż, choć świrem nie był. Nie mogę oprzeć się
wrażeniu, że ktoś z kogoś chciał zrobić świra. Inna sprawa: pani
Karolina zeznała, że wiedziała o trudnej sytuacji finansowej
Frykowskiego i dlatego pomagała mu m.in. pożyczając pieniądze,
podczas gdy z akt wynika, że pani Karolina żyje w separacji z mężem,
nie pracuje, natomiast Frykowski pracuje od czasu do czasu, zarabia,
i jeszcze dostaje pieniądze
od matki, która jest żoną zamożnego cudzoziemca".
Na nożu, którym Bartek miał się pchnąć, nie znaleziono odcisków
palców innych niż odciski palca policjanta który zabezpieczając
ślady nieostrożnie uchwycił
ostrze. Na klindze było też za mało krwi, aby biegli mogli stwierdzić, czy jest to krew Frykowskiego.
Policjant:
"Postępku gliniarza nie będę komentował, bo to zwykły skandal. Nie tłumaczy go nawet to, że zabrakło wtedy gumowych rękawiczek... Zbyt mało krwi na ostrzu da się natomiast jakoś wytłumaczyć; często mówimy, że aby ci z laboratorium byli zadowoleni, trzeba im dostarczyć wiadro krwi... Ale brak odcisków palców? Pani Wajda i panna Z. stwierdziły, że noża nie dotykały, chociaż najwidoczniej ktoś go
wytarł. Nie wydaje mi się, że mógł go wytrzeć Frykowski
po tym, jak już go wsadził sobie w brzuch, a następnie
wyjął
Zresztą czy naprawdę sam wyjął? A potem jeszcze się przespacerował o własnych siłach?"[/b]
Prokurator:
"Uważam, że niestarannie przeprowadzono wizję
lokalną, która odbyła się w Głuchach dwa dni po zdarzeniu. Gdybym to ja ją przeprowadzał, to najpierw z udziałem tylko jednego świadka, Karoliny Wajdy, a potem,
od początku, z udziałem tylko drugiego świadka, Katarzyny Z. Obecność dwóch świadków naraz mogła spowodować, że jeden świadek wpływał na zachowanie drugiego zwłaszcza jeśli osobowość jednego świadka jest silniejsza niż osobowość drugiego. Karolina Wajda ma niewątpliwie bardzo silną osobowość".
Ten sam prokurator:
"W zeznaniach pani Karoliny Wajdy, które prokurator uznała za wyjątkowo spójne, jest kilka nie wyjaśnionych nieścisłości. Np. nie odtworzono z należytą starannością przebiegu całego dnia 7 czerwca. Pani Wajda zeznała, że o dziewiątej wieczorem wyjechała z Głuch do Warszawy, gdzie odwiedziła swoją matkę, panią Tyszkiewicz, a już o dziesiątej wróciła, do tego z zakupami. Sprawdzono, czy jest to technicznie możliwe? Jak to się ma do
zeznań męża pani Wajdy, który powiedział, że tego wieczoru nie widział
żony, choć u pani Tyszkiewicz przebywał do wpół do dziesiątej?".
Policjant:
"Jednym ze skuteczniejszych sposobów prowadzenia takiego śledztwa jest odtworzenie, godzina po godzinie i minuta po minucie, ostatnich trzech dni przed feralnym wydarzeniem oraz ustalenie, co w tym czasie robili ofiara i brani pod uwagę świadkowie. Z akt wynika, że tego sposobu nie wykorzystano, choć dzięki niemu można było wyjaśnić niektóre wątpliwości, np. jak cały dzień 7 czerwca spędziła pani Karolina".

u u u
Tyle fachowcy. Nie rozstrzygając tego, czy w Głuchach ktoś kogoś zabił, czy też ktoś zabił się sam, wskazują oni na błędy popełnione w czasie śledztwa. Czasem wprost, a czasem aluzyjnie podkreślają, że niektóre z tych błędów są wynikiem ostrożności, z jaką przedstawiciele
organów ścigania podchodzili do tej sprawy. Nasi konsultanci sugerują, że nazwisko oraz społeczna pozycja
Karoliny Wajdy wpływały na postępowanie stróżów prawa. I działo się tak niezależnie od tego, czy Wajdówna swoje nazwisko i pozycję społeczną wykorzystywała, czy nie


http://forum.[usuwamy]/forum/w,14,98497 ... o.html?v=2

ciekawe komentarze pod tym artykułem:

"Pamiętam, że media miały wtedy szlaban na informacje o tej sprawie (tylko Polsat
się wyłamał). No i za jakiś czas Agata Buzek zagrała u Wajdy:) "

"Przerazajace jest to, ze wystarczy znane nazwisko i plecy a mozna uniknac
wszelkiej odpowiedzialnosci i byc sadzonym zupelnie inaczej niz przecietny Polak."

"Jak dla mnie to mógł sie oczywiscie zabic sam w akcie desperacji,
ale ze zdazyl jeszcze noz umyc i podloge?
A niezabezpieczenie sladow przez policje?
A caly szereg uchybien proceduralnych?
Cos za duzo tych zbiegow okolicznosci. "


" Jezeli wszystkie wymienione w artykule fakty sa rzeczywistymi, to jest to
tragiczny skandal. Az trudno uwierzyc, ze znanym naziwskiem mozna zatuszowac
taka sprawe, a z drugiej strony takie historie w Polsce chyba juz nikogo nie
zaskakuja...

Pamietam, ze w tamtych czasach Karolina Wajda dosyc intensywnie uczestniczyla w
tzw. zyciu publicznym, grala jakies rolki w filmach czy serialach, udzielala sie
bankietowo, itd, a po wyplynieciu tej historii niemal kompletnie zniknela z mapy
towarzyskiej (nie liczac zenujacego wystepu w Mam Talent). "

P.S.1 tak mi sie przypomniała ta sprawa, bo zobaczyłem dzisiaj Karoline W. w roli celebryty w TV - czyżby wracala do łask?? tata się stara żeby tak było


P.S. pogrubienia ode mnie.
a na zielono fragment arykułu, którego na cytowanym forum nie zamieszczono
"Zauważyłem, że wszyscy którzy popierają aborcję zdążyli się już urodzić" - Ronald Wilson Reagan
http://ofensywawolnosci.pl/ksiega-pamia ... do-ksiegi/

Troublemaker
Posty: 2725
Rejestracja: pt paź 01, 2004 2:00 pm

Postautor: Troublemaker » śr cze 16, 2010 1:57 pm

O dziwo ten temat jakoś mi umknął.

Oto jak wyglądała "wojna niemiecko-luksemburska":
W trakcie najazdu na Luksemburg w 1940 r. niemiecka kolumna zmotoryzowana zatrzymala sie, kiedy jej zwiadowcy przekazali informacje, ze na przedpolu stolicy jest zorganizowana linia obronna. Dowodca kolumny udal sie do przodu, aby ocenic sytuacje. Obserwacja wykazala, ze stolicy broni cala armia Luksemburga, w sile slabego batalionu. Oficer niemiecki, trzymajac biala flage, zblizyl sie do linii obrony i poprosil o rozmowe z dowodca "armii", w trakcie ktorej podkreslil, ze proba oporu spowoduje zaglade obroncow. Luksemburczycy dostali 30 minut na podjecie decyzji; po 10 minutach "armia" skapitulowala.
Dowodca kolumny niemieckiej rzucil okiem na antyczne uzbrojenie "armii" i zamiast wziac ja do niewoli, odeslal wszystkich do domu. Poniewaz dzialo sie to wczesnie rano, zolnierze Luksemburga znalezli sie w domach akurat na czas sniadania w gronie rodziny.

Po uderzeniu Wehrmachtu na ZSRR w czerwcu 1941 roku Sowieci stali się naturalnym sojusznikiem aliantów a co za tym idzie państwa anglosaskie zadeklarowały im daleko idącą pomoc, szczególnie w uzbrojeniu i surowcach. Jednym z głównych miejsc dostaw był port w Murmańsku.
To własnie bszar Atlantyku na polnoc od Cape Nord w Norwegii jest miejscem wiecznego spoczynku 58 statkow transportowych zatopionych w czasie zacieklych walk Niemcow z konwojami do Murmanska. Na dnie oceanu spoczywa ponad 5 tysiecy czolgow, 7 tysiecy samolotow oraz ponad 200 tysiecy ton roznego wyposazenia. Na zadnym polu bitwy ladowej nie znajdziemy tak ogromnej ilosci straconego sprzetu.

W czasie wojny polsko-bolszewickie Stalin był członkiem radzieckiej rady wojennej przy Froncie Południowo-Zachodnim. Gdy Tuchaczewski zbliżał sie do Warszawy, która była swoistym kluczem do Europy dla czerwonej ekspansji Józef Wisarionowicz na drodze swoistego sabotażu dla własnych celów politycznych ( takim miało byc zdobycie Lwowa ) nie wysłał na pomoc dla Frontu Zachodniego 12 Armii i Armii Konnej Budionnego... Wiemy jak później dowództwo polskie wykorzystało lukę między frontami, gdzie znajdowała się słaba Grupa Mozyrska.


Cofnę się może do czasów napoleońskich.
Austracki mąz stanu, Klemens von Metternich w czasie swojego pobytu we Francji gdzie pełnił funkcję ambasadora był częstym gościem w łóżku siostry Napoleona-Karoliny, co barwnie przedstawia m.in. Łysiak w swoich pozycjach.


O tym jak caryca Katarzyna II lubiła mężczyzn i nie tylko nie trzeba chyba wspominac, chociaz chciałbym dodac, że na jej dworze istniały swego rodzaju wprawione vel "rozepchane" testerki, którego sprawdzały mozliwości przyszłych kochanków Niemki na rosyjskim tronie.


Dorzucę może jeszcze fakt, że w czasie zaborów na polskich ziemiach należących do Habsburgów obowiązywał ruch lewostronny.
Quam dulce et decorum est pro patria mori

Troublemaker
Posty: 2725
Rejestracja: pt paź 01, 2004 2:00 pm

Postautor: Troublemaker » pn lip 19, 2010 11:32 am

Wydaje mi się, że pasuje do tematu, gdyż tylko w rodzaju pewnej ciekawostki można to rozpatrywać:

Prof. Igor Panarin to znany rosyjski naukowiec. Historyk, politolog, socjolog. Specjalista, goszczący często w najpopularniejszych stacjach telewizyjnych. I - jak twierdzą niektórzy - balsam na rosyjską duszę.


Dlaczego balsam? A dlatego, że prof. Panarin jest autorem coraz popularniejszej w Rosji teorii, że Stany Zjednoczone nie doczekają kolejnej dekady. Nie wytrzymają wewnętrznych napięć i rozpadną się na kilka mniejszych organizmów.

W listopadowym wywiadzie, którego udzielił dziennikowi "Izwiestia", prof. Panarin wymienił powody upadku USA.

Po pierwsze - kryzys. Problemy finansowe w USA będą się pogłębiać. W związku z upadkiem wielkich koncernów dramatycznie wzrośnie bezrobocie. Rząd federalny nie będzie w stanie udźwignąć nawet najbardziej koniecznych wydatków poszczególnych stanów.

Po drugie - tarcia etniczne. Latynosi podnoszą głowy na połduniu, Azjaci na zachodzie, i upadek USA rysuje się - w oczach profesora - w sposób czysty i oczywisty.

W jaki sposób rozpadną się Stany? Zachodnie stany USA - utworzą - według wizji Panarina - "Republikę Kalifornii", nawiązującą w tej wizji najwyraźniej nazwą do prawdziwej Republiki Kalifornii, państwa, które przez niecały miesiąc istniało w połowie XIX wieku. Stany te

będą pozostawały pod wpływem Chin, lub wręcz staną się ich częścią, ponieważ profesor - z jakiegoś powodu - wykluczył ich zdolność do samodzielności, jeśli już założymy secesję. Południe Stanów - z grubsza pokrywające się z terytorium Konfederacji z czasów wojny domowej - utworzy państwo, które profesor roboczo nazywa "Republiką Teksasu". Również to państwo nie będzie samodzielne. Zupełnie ignorując szczery patriotyzm Południowców, jak również ich konserwatyzm, a co za tym idzie - niechęć do imigrantów (których jest tam - co prawda - bardzo wielu, lecz nie stanowią przecież większości), profesor zakłada ich przyłączenie, a w najlepszym razie - zdominowanie przez Meksyk.

Stany północne - jak łatwo się domyślić - także nie będą samodzielne. Nie bardzo wiadomo, kto mógłby się nimi zająć, profesor założył więc, że funkcję protektora przyjmie północny sąsiad USA - Kanada. Stany północno - zachodnie będą jednym krajem zdolnym zachować niezależność. Będą mogły - ocenia profesor - przyłączyć się do Unii Europejskiej.

Hawaje profesor Panarin oddaje Japonii bądź Chinom. A co z Alaską?

- Moglibyśmy przyjąć ją z powrotem - mówił "Izwiestiom" profesor. W końcu - jak przypomina - należała ona przez długi czas do carskiej Rosji.

Prof. Panarin - jak podaje "WSJ" - wie nawet, kiedy nastąpi koniec USA. Ma to być początek lata 2010 roku.

Profesor Panarin - dodajmy tutaj - nie jest mało znaczącym politologiem z jakiejś zagrzebanej przez pół roku w śniegu, a przez drugie pół w błocku syberyjskiej prowincji, które swoje rewelacje głosi wyłącznie białym niedźwiedziom. Jak przypomina "Wall Street Journal", prof. Panarin pełni często rolę eksperta w wielu rosyjskich mediach, w tym państwowych.

50-letni Panarin to były analityk KGB i dziekan Akademii Dyplomatycznej przy rosyjskim MSZ.

- Antyamerykanizm - przywołuje słowa profesora "The Wall Street Journal" - jest obecnie w Rosji bardzo silny, silniejszy nawet, niż w czasach Związku Radzieckiego.

Dlatego teoria profesora Panarina może służyć niejako - jak się wydaje - "ku pokrzepieniu serc". Sam profesor, co prawda, przyznaje, że rozpad Ameryki nie jest najlepszym rozwiązaniem dla Rosji, bo - choć zyskałaby ona na znaczeniu na arenie światowej - to jednak ucierpiałaby jej gospodarka, silnie związana z amerykańską walutą i handlem z USA. Wielu Rosjanom jednak wizja ta sprawia co najmniej satysfakcję.

Jak wspomina sam profesor, po jednym z wykładów rozentuzjazmowani słuchacze podchodzili do niego z wydrukami map podzielonych Stanów Zjednoczonych I prosili o autografy.

Co ciekawe, wszystko to dzieje się w kraju, którego przyszłości również wielu nie widzi w jasnych barwach. Według niektórych analityków, przyszłość Rosji jest zagrożona, a separatyzm regionalny może tam narastać.


Rosjanin wytyka Amerykanom problemy etniczne. Śmierdzi hipokryzją.

:wink:
Quam dulce et decorum est pro patria mori

Awatar użytkownika
birkut
Posty: 938
Rejestracja: sob lut 09, 2008 3:10 pm

Postautor: birkut » pn sie 02, 2010 5:39 pm

Andrzej Wajda - "prawdomówny"
Tagi:
wajdawłodarskiprezydentwawelfacebook

Tak historię swojego ojca opisuje Andrzej Wajda

"Ojciec, Jakub Wajda, przeżył tylko 40 lat. Był kapitanem 72 Pułku Piechoty i zginął w Katyniu. Tabliczkę na grobie rodzinnym z informacją o miejscu śmierci ojca mogliśmy dać dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych. Była tak surowa cenzura i tak przestrzegano, żeby nic na ten temat się nie ukazywało, że kiedy ostatnio próbowałem znaleźć gazetę z nazwiskiem ojca na liście katyńskiej, wydrukowaną w czasie wojny przez Niemców, to okazało się, że tej gazety po prostu nie ma. Jakaś tajemnicza ręka usunęła ze zbiorów bibliotecznych te numery gazety i nie dane mi było przeżyć tego najbardziej może wstrząsającego momentu w moim życiu, kiedy nagle, z wydawanej przez Niemców gazety, mogłem dowiedzieć się, że ojciec został zamordowany."

Tymczasem wg. dokumentów zgromadzonych przez historyków i biografów jak np. Piotr Włodarski w książce "Pan Andrzej" Ojciec Pana Andrzeja nie zginął w Katyniu, o czym Pan Andrzej dobrze wiedział.

"Ojciec Pana Andrzeja zginął podczas wojny – to fakt. Osoba, do której Pan Andrzej się przyznaje, a która zginęła w Katyniu, nawet nie należała do rodziny Pana Andrzeja, o czym Pan Andrzej dobrze wiedział.

Faktem zamykającym wszystkie niedomówienia co do osoby zamordowanej w Katyniu była publikacja życiorysów ofiar w Wojskowym Przeglądzie Historycznym (lista ta była drukowana w latach 1989-1994). Według historyków, wspomniany już w 1943 r. zamordowany „kapitan Karol Wajda” to rzeczywiście „Karol Konrad Erazm Wajda, kapitan, syn Stanisława i Marii z Königów”.

Nie miał on nigdy nic wspólnego z Jakubem Wajda, synem Kazimierza (czyli ojcem Pana Andrzeja).

Sprawa tak niezwykle ważna dla większości ludzi na świecie, jak to, od kogo się wywodzą, ich rodowód, przodkowie,
nieraz odlegli, o których pamięć pielęgnowana jest nie tylko przez szlachtę, ale przez mieszczaństwo, a także chłopów – przez reżysera została podeptana, czym poniżył nie tylko siebie, ale i pamięć swojego rzeczywistego rodzica, w tyle lat po jego zgonie, wybierając sobie innego ojca dla autoreklamy.

...ojciec zginął w Katyniu - Polacy uwierzą, przez to będzie wiarygodny..." (P.Włodarski)

Autor książki o Wajdzie "Pan Andrzej" złożonej z samych dokumentów Piotr Włodarski był i jest traktowany przez elitarnych niezlustrowanych tak jak autor biografii Wałęsy Zyzak, bo tak samo jego poszukiwanie prawdy o ludziach ze świecznika traktowane jest jako "atak na swoich" i bezwzględnie niszczone.

Wajda nie powinien pouczać kogokolwiek, bo jego życiorys go niestety do tego nie predestynuje. Nie on powinien buntować świat i naiwne dzieciaki na Facebooku przeciwko pogrzebowi Prezydenta RP na Wawelu


http://dedalus.salon24.pl/172513,andrze ... rawdomowny


http://merlin.pl/Pan-Andrzej-Klamca-mit ... 63648.html

http://kulturalny.blox.pl/2007/09/Kim-j ... y-nie.html
"Zauważyłem, że wszyscy którzy popierają aborcję zdążyli się już urodzić" - Ronald Wilson Reagan

http://ofensywawolnosci.pl/ksiega-pamia ... do-ksiegi/

flagus
Posty: 1527
Rejestracja: pt maja 25, 2007 9:54 pm
Lokalizacja: Dzielnica XVI

Postautor: flagus » czw sie 05, 2010 3:18 pm

http://www.pajacyk.pl
http://www.pustamiska.pl
Jedno kliknięcie dziennie --- to chyba niewiele.

krowodrzaHKS
Posty: 816
Rejestracja: czw sty 19, 2006 4:13 pm
Lokalizacja: krowodrza

Postautor: krowodrzaHKS » czw sie 05, 2010 4:02 pm

raval pisze:Nasz klub jest kurwa zajbisty kocham go, kurwa ale patologia, ja pierdole

Obrazek

Awatar użytkownika
stefan batory
Posty: 786
Rejestracja: pn paź 01, 2007 2:25 am

Postautor: stefan batory » czw sie 05, 2010 4:08 pm

HUTNICZY KLUB SPORTOWY


http://www.youtube.com/watch?v=wFOfiYD--_4
WIELKA POLSKA!

Awatar użytkownika
BINGONH
Posty: 2802
Rejestracja: pt maja 09, 2008 8:29 pm

Postautor: BINGONH » ndz sie 22, 2010 2:37 am

Stare mapy Krakowa

polecam zwłaszcza tą pierwsza na której zaznaczony jest nasz stadion
http://www.ckmedia.pl/~jankomuzykant/r/1961a.png

1950N-H
Posty: 1450
Rejestracja: sob lip 02, 2005 1:54 pm
Lokalizacja: Nowa-Huta ZGODY

Postautor: 1950N-H » pn paź 18, 2010 1:23 pm

CHWDP JEBANYM KATOM/"Przypomnij sobie jak kiedyś byłeś gumiorem, odłóż sprzęt walcz z honorem"

Awatar użytkownika
BINGONH
Posty: 2802
Rejestracja: pt maja 09, 2008 8:29 pm

Postautor: BINGONH » czw paź 28, 2010 10:57 pm


Awatar użytkownika
birkut
Posty: 938
Rejestracja: sob lut 09, 2008 3:10 pm

Postautor: birkut » pt paź 29, 2010 12:15 am

"Lalek" ostatni partyzant Rzeczypospolitej
historia Mirosław Kokoszkiewicz
Jest noc z 20 na 21 października 1963 roku. Historycznie rzecz ujmując dzieje się to kwadrans temu.

Półtora roku wcześniej odbył się pierwszy koncert niebiesko-czarnych. Tego roku olbrzymią popularność zdobywa zespół The Beatles wydając dwie płyty Please Please Me i With The Beatles.

Tegoż 1963 roku szczęśliwie wróciła na Ziemię Walentyna Tierieszkowa po 48 okrążeniach naszego globu. Dwa lata temu powrócił w glorii chwały na Ziemię Jurij Gagarin, pierwszy człowiek kosmonauta.

Pierwsze pokolenie powojenne osiąga dorosłość. Druga wojna światowa wydaje się być daleką przeszłością. Dzieci w szkołach czytają lekturę O człowieku, który się kulom nie kłaniał. Podziwiają bohaterskiego generała Waltera Karola Świerczewskiego, tego samego, który wraz z bolszewicką armią w 1920 roku zabijał polskich obrońców ojczyzny.

Na Kremlu już od 10 lat zasiada Nikita Chruszczow zastąpiwszy ojca narodów Stalina. W Polsce rządzi niepodzielnie Polska Zjednoczona Partia Robotnicza z Władysławem Gomułką na czele. Nie ma już Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, jest za to Służba Bezpieczeństwa i oddziały ZOMO.

Właśnie tej nocy z 20 na 21 października trwa tajna operacja tych służb. Czego może ona dotyczyć niemal dwadzieścia lat po wojnie? Co spowodowało, że kilkuset osobowy oddział służb specjalnych komunistycznego państwa dotarł potajemnie nocą do małej lubelskiej wsi Stary Majdan?

Powodem jest jeden człowiek.

Znalazł się zdrajca, który przy pomocy radzieckiego urządzenia podsłuchowego liliput postanowił za trzy tysiące ówczesnych złotych wydać na śmierć ostatniego walczącego partyzanta Rzeczpospolitej Józefa Franczaka ps. Lalek.

Imię i nazwisko kapusia ustalił niedawno lubelski oddział IPN. Zachowało się również pokwitowanie odbioru tych trzydziestu srebrników. Był to członek rodziny niedoszłej żony Józefa Franczaka. Niedoszłej, gdyż żaden ksiądz nie chciał udzielić im ślubu bądź to z tchórzostwa bądź z obawy przed esbecką prowokacją.

Dotychczas hańba i posądzenie niesłusznie dotykało niewinnej rodziny, mieszkańców tej właśnie wioski, u których często Lalek się ukrywał.

Zorientowawszy się w zasadzce Józef Franczak nie poddał się. Podczas próby wymknięcia się ostrzeliwał esbeków. Zginął przeszyty serią z karabinu maszynowego. Według raportu umierał około dwóch minut. W aktach znajduje się nawet zdjęcie zabitego ostatniego partyzanta RP z widocznymi na piersiach śladami postrzałów.

Swoją walkę o wolną Polskę rozpoczął w 1939 roku w wieku 21 lat zaś zakończył bohaterską śmiercią po 24 latach mając lat 45. Był żołnierzem zgrupowania cichociemnego Hieronima Dekutowskiego Zapory. Po śmierci swego dowódcy w 1949 roku nie złożył broni i jak wielu innych z tego oddziału walczył jeszcze w czasach tak dla nas nieodległych.

4 marca 1957 r. poległ ostatni partyzant na Białostocczyźnie, ppor. Stanisław Marchewka "Ryba" z WiN. W aktach IPN zachowała się notatka oficera SB mówiąca o tym, że leśny bunkier "bandyty" udekorowany był obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Dopiero w lutym 1959 r. schwytano Michała Krupę ps. "Wierzba", a w 1961 roku Andrzeja Kiszkę Dęba.

Ostatni polski partyzant Józef Franczak jako zawodowy podoficer dostał się w 1939 roku do rosyjskiej niewoli, z której brawurowo zbiegł. Po powrocie do domu zaangażował się natychmiast w podziemną walkę.

W 1944 roku ujawnił się chcąc wstąpić do drugiej armii Wojska Polskiego. Skierowano go do obozu internowania w Kąkolewnicy. Właśnie nieopodal tej miejscowości stacjonował sąd polowy, w którym masowo wyroki śmierci podpisywał człowiek, który się kulom nie kłaniał wiecznie zataczający się alkoholik w polskim mundurze niejaki gen. Karol Świerczewski. Zwłoki zamordowanych, co wykazała ekshumacja w 1990 roku grzebano potajemnie w Uroczysku Baran.

Wtedy to Lalek poprzysiągł walkę z komunistami do samej śmierci. Po ucieczce z Kąkolewnicy powrócił do partyzanckiej walki kontynuując ją jeszcze 19 lat.

Mieliśmy po odzyskaniu niepodległości hasła grubej kreski, wybierzmy przyszłość. Zapomniano jednak chyba celowo o pięknej przeszłości i wielkich prawie nieznanych bohaterach.

Na próżno szukać dzisiaj jakiegokolwiek pomnika ostatniego polskiego partyzanta. Nie ma ulicy jego imienia, placu, ronda czy nawet niewielkiego klombu. Młodzież w szkołach nie ma zielonego pojęcia, że jeszcze w latach sześćdziesiątych byli tacy, którzy nie pogodzili się z komunistycznym zniewoleniem i walczyli z bronią w ręku.

Żaden Polski filmowiec nie sięgnął do życiorysu Józefa Franczaka, choć jego życie i walka to temat wymarzony na scenariusz filmowy.

Polska po 1989 roku zapomniała o swoich bohaterach. Zapomniała, gdyż zajęta była czczeniem i szybką produkcją nowych autorytetów i wzorów do naśladowania, do których postać ?Lalka? i jemu podobnych nijak nie pasowała..

http://www.prawica.net/node/2269

na szczęście pomnik już ma:
Ostatni z Wyklętych
W Piaskach pod Lublinem odsłonięto pomnik ostatniego partyzanta Rzeczypospolitej - Józefa Franczaka „Lalka”. Wszystkim obrońcom demokracji przed reżimem braci Kaczyńskich dedykuję tę opowieść o człowieku, którego SB zgładziło dopiero w 1963 roku dzięki donosowi Tajnego Współpracownika!
http://geralt.blox.pl/2007/05/Ostatni-z-Wykletych.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/August_Sabbe
"Zauważyłem, że wszyscy którzy popierają aborcję zdążyli się już urodzić" - Ronald Wilson Reagan

http://ofensywawolnosci.pl/ksiega-pamia ... do-ksiegi/

stazyja69
Posty: 4491
Rejestracja: pt maja 28, 2010 9:28 pm
Lokalizacja: NH

Postautor: stazyja69 » pt paź 29, 2010 10:53 am

OŻÓG 1950 pisze:Druga sprawa - historyczna.
Facet mówił i mówił, widać, że pasjonat, rozgadał się niemiłosiernie.
No i nagle mi gada, że Kościuszko nie przyłączył się do Napoleona, bo (mogę trochę pomylić, nie jestem w te klocki rozeznany, a tak z gadki pisać też ciężko)... W każdy razie - Car Kościuszkę uwolnił i dał mu jakąś kasę. Dlatego później, w przyszłości, kiedy mógł przyłączyć się do Napoleona, stwierdził, że on carowi przeciwstawiać się nie będzie.
Tak mi powiedział... Mówił, że oczywiście w Polsce o tym fakcie ludzie nie wiedzą. Zresztą, jak sam wspomniał, my Polacy zawsze byliśmy robieni w capa.
I teraz mam pytanie - czy ktoś z Was może to zweryfikować?
Pierwszy problem dotyczy polityki i historii.
Drugi przyznaję stricte historii.
No, ale przecież historia ma wpływ na politykę.

Tadeusz Kościuszko jako "sprzedawczyk"
Do największych "wyczynów" redakcji "Wprost" w oczernianiu polskiej historii trzeba zaliczyć tekst Dariusza Łukaszewicza z 10 grudnia 1995 roku. Łączył on panegiryczne wychwalanie króla - targowiczanina Stanisława Augusta Poniatowskiego z próbą maksymalnego oszkalowania naczelnika insurekcji 1794 r. Tadeusza Kościuszki. Autor publikacji D. Łukaszewicz przedstawił Kościuszkę jako swego rodzaju "sprzedawczyka", zarzucając mu, że "naczelnik przyjął okrągłą sumkę od cara Pawła w zamian za oświadczenie, że nigdy nie wystąpi przeciw Rosji".
W rzeczywistości Kościuszko złożył carowi powyższe oświadczenie w zamian za uwolnienie paru tysięcy polskich jeńców z Syberii. A otrzymaną od cara sumę odesłał mu w całości po wyjeździe z Rosji, ku ogromnej wściekłości cara. Jest to powszechnie znana prawda o Kościuszce, ale autor "Wprost" wolał wypisywać oszczerstwa o polskim bohaterze narodowym, nieprzekupnym, wzorze bezinteresowności.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=91458

Awatar użytkownika
OŻÓG 1950
Posty: 3902
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:39 am
Lokalizacja: Wąwozowa City

Postautor: OŻÓG 1950 » pt paź 29, 2010 9:14 pm

Stazyja dziękuję.

Czyli rozumiem, że ten spotkany przeze mnie gość, nie wszystko przedstawił zgodnie z prawdą?
...więc gdy goły opadniesz na lód, mały biznes zrób, szybki biznes zrób, jakiś biznes zrób. Potem laba! Tylko skok, jeden skok, na bank...