O tym, że piłka po strzałach Roberto Carlosa przypomina niebezpieczny pocisk wiadomo od dawna. Dokonany w środę pomiar szybkości jej lotu musi jednak ponownie dać do myślenia wszystkim bramkarzom świata i tym, którzy będą chcieli stanąć w murze, gdy do wykonania rzutu wolnego przymierzy się Brazylijczyk.
W meczu z Betisem Sewilla kopnięta przez niego piłka wpadła do bramki z prędkością 144 km/h!
Po tym piorunującym ciosie w 41. minucie dobrze grający Betis przegrywał 0:2 i choć po godzinie gry straty zmniejszył Edu, za chwilę bramkę strzelił Ivan Helguera, ustalając wynik na 3:1. Kolejne ważne trafienie stopera Realu (po bramce przeciwko Juventusowi Turyn) nie było jednak najważniejszym wydarzeniem spotkania z Betisem. Na to miano nie zasłużyły też kapitalne interwencje i kontuzja Ikera Casillasa, gwizdy żegnające schodzącego z boiska Ronaldo (zmarnował kilka okazji i przedłużył do siedmiu swoją serię ligowych meczów bez zdobytej bramki), ani nawet zmniejszenie przez „Królewskich” straty do prowadzącej w tabeli Barcelony do sześciu punktów. To był bowiem wieczór Roberto Carlosa, który rozgrywał swój mecz numer 300 w lidze hiszpańskiej.
Środowy gol był 36. zdobytym przez Brazylijczyka w ligowych spotkaniach Realu. Konto otworzył najwcześniej, jak tylko można, bo już w swoim debiucie strzelił bramkę Deportivo La Coruna. Było to w 1996 roku. Od tego czasu opuścił zaledwie 34 ligowe mecze Realu. – On jest po prostu niezniszczalny. Żaden inny piłkarz nie może się pochwalić takim bilansem – powiedział rok temu jeden z lekarzy madryckiego klubu i trudno odmówić mu racji.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Piłka jak pocisk
Moderator: dUfio