HKS1978 pisze:Ale niestety Polacy to nie Węgrzy. Ci drudzy wyszli na ulice po aferze Gyurcsanego, u nas lemingi wciąż jednak się boją. Po co? Bo wojna, bo poprawność polityczna, bo ciemnogród, bo cię nazwą oszołomem, itp.
Bo wyjście na ulicę to ostateczność i zwykle najgorsze rozwiązanie...
Nie wiem na ile znasz historię, ale uczy ona, że bardzo rzadko kiedy coś z tego dobrego wynika.
W naszej historii z ostatnich 200 lat mieliśmy 3 wielki zrywy i każdy z nich skończył się tragicznie (powstania, styczniowe, listopadowe i warszawskie)
Udało nam się wygrać tylko Powstania Śląskie.
Co ciekawe, jakoś w tym śmiesznym bumie na patriotyzm kultywuje się głównie nasz ostatni tragiczny zryw w Warszawie. Ja po fakcie widzę, że nie miał On sensu, ale już wtedy narodowcy przestrzegali przed wybuchem powstania, którego nie ma szans wygrać...
Ale nie lepiej wyjść na ulicę bo jakoś to będzie. Tamtych ludzi można jeszcze jakoś zrozumieć bo mieli znacznie mniej do stracenia niż my teraz mamy...
Z historii Europy to Francuzi też wyszli kiedyś na ulicę i stworzyli największą rzeź w historii, która dała podwalinę pod przyszłą rewolucję październikową. Komuniści Lenina, uważali się, za spadkobierców rewolucji francuskiej.
Owszem za broń należy chwytać by bronić swojej wolności, ale trzeba to robić z głową. Zdarzają się w czasem postacie pokroju Franko czy Pinocheta, ale My możemy tylko o kimś takim pomarzyć...
Jesteśmy dodatkowo tak podzieleni polityką, że sami się prędzej weźmiemy za łby niż będzie obalać jakiś "reżim"
Dlatego bliżej mi do środowisk Korwina, KNP, Brauna - którzy chcą pracy u podstaw niż do Kukiza, który chce rewolucji...