BINGONH pisze:Choroba alkoholowa (zresztą obecnie red. Piątek, nie pije i nie bierze) nie przekreśla nikogo.
Oceniając rządy Tuska, Komorowskiego i Macierewicza, to w moim odczuciu pierwszy to mega cwaniak, który stał na czele grupy kręcących lody, drugi był partyjnym figurantem, który trochę dziełem przypadku został prezydentem i był lojalny wobec środowiska z którego się wywodził.
Żadnemu z nich nie da się jednak zarzucić zdrady, bo nie podjęli żadnej decyzji która by mogła to sugerować.
Macierewicz w sposób jawny niszczy polską armię. Pytanie jest tylko czy robi to z własnej głupoty czy na czyjś rozkaz.
Pan Piątek używał też przez heroiny. To już niestety pozostawia nieodwracalne zmiany (wiem bo znam przypadki naocznie).
Żaden nałóg przezwyciężony czy też nie, nikogo nie przekreśla jako człowieka.
Natomiast obrzydliwe donosicielstwo już jak najbardziej.
Pisarz otwierał kipiące emocjami spory. W 2013 roku głośno było o jego liście otwartym do brytyjskiego „Guardiana”. Współpracownikiem dziennika był wtedy znany rysownik, publikujący przez lata w „Rzeczpospolitej” Andrzej Krauze.
Piątek zarzucił mu, że tworzy homofobiczne oraz rasistowskie żarty i domagał się jego zwolnienia z brytyjskiej gazety. „W życiu istnieją takie sprawy, które są – wybaczcie polską soczystą metaforę – jak elastyczne gówno. Brudzi, śmierdzi, a ile razy by go nie wyrzucać, odbija się i wraca” – pisał w liście, mając na myśli twórczość Krauzego. Zachowanie Piątka oburzyło fanów twórczości Krauzego, a niektórzy publicyści określili go mianem „bolszewickiego donosiciela”
Głośno było też o nim kilka miesięcy później, gdy podziękowano mu za współpracę w „Krytyce Politycznej”. Okazało się, że Piątek wysłał maile do Fundacji „Edukacja Bez Granic”, która reklamowała się w tygodniku „Do Rzeczy”, twierdząc, że teksty publikowane w piśmie „ocierają się o homofobię”. „Chciałem wiedzieć, czy wiedzą Państwo, że pismo to regularnie publikuje materiały o rzekomym zagrożeniu dla społeczeństwa, jakim miałby być ruch obrony praw homoseksualistów. Teksty te nieraz ocierają się o jawną homofonię” – napisał autor w jednym z listów, opublikowanych przez tygodnik.
Tyle i aż tyle. Dla mnie każdy konfident w każdym wymiarze to moralne dno. Niestety na przestrzeni wieków nazbierało się ich trochę.