1950N-H pisze:
Mam taką małą ciekawostkę z historii najnowszej (po 45) mianowicie w ZSRR istniały dwie tajne organizacje szpiegowskie - KGB i GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego). No i, jak zapewne wiecie, do KGB mógł wstąpićkażdy prawy i sumienny obywatel (rekrutacja dobrowolna) jeżeli uprzednio ukończył szereg testów i innych sprawdzianów (co nie oznacza, że zawsze zostawal szpiegiem) Dzięki temu zachodni agenci mogli infiltrować KGB, ale nie o tym teraz mowa. Mianowicie chciałem skupić się na GRU. Była to tajna organizacja, nikt o niej nie wiedział prawie (poza kilkoma ludźmi w Sztabie Generalnym i KC) i jej zasada rekrutacji zasadniczo różniła się od rekrutacji stosowanej w KGB. Tam oficer wywiadowczy wyławiał sobie takiego szarego człowieczka z jakiejś kompanii wojskowej i posyłał do sżkoły (przedtem robił coś na styl matrixowej czerwonej i niebieskiej tabletki - proponował mu wejcie ale ostrzegła takze i o negatywnych skutkach)Jesli delikwent chciał, był skzolony na DOSKONAŁEGO szpiega.
Najciekawszy był system hermentacji w GRU - mianowicie wszyscy przestrzegali tam zasady Akwarium: wszystko o czym sie tam rozmawiało nie miało prawa opuscic murów organizacji. A tortury stosowane przez szpiegów radzieckich były przy tym co stosowali niemcy mistrzowstwem.
Aha i obowiązywała jeszcze jedna ciekawa zasada - rubel za wejscie, dwa z a wyjście - co znaczy ze trudno jest do organizacji wstapić a jeszcze trudniej wystapić (najczęsciej zdrajce pakowano żywcem do trumny z fredzelkami i pchano od pieca razem z tajnym dokumentami[lepiej przeciez spalic niz przetrzymywać...])
Skąd masz takie info o GRU?
Interesuje się służbami specjalnymi a nigdy o czymś takim nie słyszałem.
KGB - to był rodzaj policji politycznej można by porównywać do naszego SB
GRU - to wywiad wojskowy, polskim odpowiednikiem był Oddział II Sztabu Generalnego LWP
I ciekawostka na temat naszych służb z minionej epoki
Internet mógł powstać w latach 70., a jego twórcami mogli być... Polacy. Historię wynalazku mogącego zmienić świat opisuje "Rzeczpospolita".
Wszystko zaczęło się od prac nad systemem PESEL. Jego autorami byli dwaj pułkownicy SB, którzy do współpracy ściągnęli najlepszych polskich informatyków. Stworzyli oni system ewidencji ludności oraz sieć do transmisji danych, która składała się z czegoś w rodzaju elektrycznych maszyn do pisania, monitorów, modemów oraz teleksów.
Wpisując na dowolnej zdalnej końcówce nazwę programu (nazywał się PREZES), można było w dowolnym miejscu na świecie sterować całym centrum, ładować programy, drukować zawartość systemu operacyjnego, wszystkie kluczowe dane i rejestry, a także podglądać, co aktualnie robi dowolna stacja gdzieś w Polsce. Było to więc coś, co nie istniało nigdzie na świecie. Co więcej, całość opierała się na odpornym na zakłócenia systemie szyfrowania danych.
Już przed rokiem 1980 mieliśmy coś, co mogło się stać internetem:
Oprogramowanie łączące w sieć komputery różnych firm z różnym oprogramowaniem poprzez zdalną sieć teletransmisji. Mieliśmy nawet oprogramowanie pozwalające sterować całym systemem, wszystkimi komputerami w centrum z dowolnego miejsca na świecie. Niechęć idiotów partyjnych pogrzebała wszystkie te plany - dodaje wspomniany informatyk.