Siłownia
Kiedyś 4 razy w tygodniu. Dzisiaj z racji braku czasu, 3 razy, a raczej coraz częściej tylko 2 razy. Na treningu spędzam zazwyczaj godzinkę czasu. Nie jest to dużo, ale pozwala utrzymać ciało w pewnej kondycji. Niestety lata praktyki potwierdziły, że podstawą dobrego treningu jest dieta. Marzenia o płaskim brzuchu i kaloryferku zderzają się z rzeczywistością. Osobiście musiałbym zrezygnować z pewnych produktów o olbrzymiej liczbie kalorii. Pierwsza rzecz - piwo, druga rzecz - chipsy (zjadanie mega paki przy wieczornym meczu w TV). No i trzecia rzecz chleb - podobno jest mega kaloryczny. a przecież sniadanko, czy kolacja chyba w każdym polskim domu składa się z tego składnika. Na siłce robię zawsze 5 ćwiczeń na brzuch. Są one chyba najbardziej niewdzięczne, mało przyjemne. Efekt jest taki, że mięśnie rosną, ale rosną jednak pod lekką pokrywą tłuszczu na brzuchy. Ale ogólnie jestem zadowolony.
Bieganie Podobnie jak siłownia 2, 3 razy w tygodniu. Zazwyczaj dystans 4 km. W tym przypadku ciężej mi się zebrać do tego treningu. Dla tych, którym ciężko się zmotywować polecam różnego rodzaju zawody w bieganiu. Ja zacząłem startować w tamtym roku. Na razie skromnie, bo uczestniczyłem w trzech biegach (Bieg Włosika, Niepodległości, Świetlików). To co motywuje, przynajmniej mnie, to możliwość zdobycia medalu, który potem wisi w mieszkaniu i zdobi ścianę. Przy biegu niepodległości , przy około 3 kilometrowym podejściu pod stroma górę, było parę momentów, że człowiek zaczynał wątpić, ale jedna myśl o staniu na mecie z medalem na szyi zwyciężyła chwilową słabość. W tym roku parę biegów mam zamiar zaliczyć, w tym półmaraton (ok. 20 km), bo na maraton (40 km) jestem póki co za słaby. Myślę też o wystartowaniu w biegu w jakimś innym mieście, tak dla urozmaicenia (może Katowice, Kielce, Tarnów ???? )
Rower
Osobiście nie traktuję tego jako sport, ale jako rekreację. Zwłaszcza w lato robienie w dni wolne 20 km jest normą. A jeździć lubię wszędzie. Czy to ścieżką rowerową pod Wawel, a dalej do Tyńca czy też po nowohuckich zakamarkach. Wydawało mi się, że Hutę znam jak własną kieszeń, ale nie raz bywa, że wjeżdżając w jakieś osiedle jest jakieś miejsce pod którym się jednak nie było. Jak lato to też najlepiej rower i na bagry. Sport plus przyjemność z kąpieli to jest to. Lat temu 6 odbyłem arcyciekawą wycieczkę rowerową szlakiem UPA na Wołyniu. Fajna wyprawa, począwszy od kierowców, którzy wyprzedzają rowerzystów na 20-30 cm odległości, poprzez jazdę przez głębokie wsie ukraińskie, kończąc na łyku historii. Parę lat temu pojawił się też pomysł objechania Sląska na rowerze. Mało to popularny region, ale nie ukrywam, że chciałbym pojeździć po różnych zakamarkach Śląska (Lipiny, Chropaczów, Karb, Bobrek itd). Może w tym roku?
Basen
Zdecydowanie za rzadko. I raczej kończy się na typowym relaksie czyli trochę pływanie trochę jacuzzi. No ale jest to też forma odnowy fizycznej, którą jest jak najbardziej wskazana.
Wycieczki górskie
Podobnie jak basen - zdecydowanie za rzadko. W sumie można by policzyć wyprawy na palcach jednej ręki - Babia Góra, Giewont, Bieszczady. W planach na ten rok, przynajmniej jedna wyprawa by się przydała. Chciałbym uderzyć na Rysy. nie wykluczam tez uderzyć w słowackie góry. W planach, tych jednak odleglejszych jest zdobycie Mont Blanc. Jest to chyba maksimum jeśli chodzi o amatorską wspinaczkę. Na razie dalsze plany.
Boks
A raczej klepanie w worek. Mam worek powieszony w mieszkaniu i wolnych chwilach w przypływie energii go wykorzystuję. Po podstawy boksu sięgnąłem do fajnej radzieckiej książki. Odpowiednia praca nóg, odpowiednie ułożenie i wyprowadzanie ciosów. W sumie tyle, jeśli chodzi o całą przygodę z boksem. Chyba że zaliczymy do tego jeszcze oglądanie pojedynków w telewizji
Koszykówka
Kiedyś trenowałem i często grałem, ale od paru lat nie zdarza mi się nawet wyskoczyć i porzucać. Może się to zmieni.
Natomiast to czego nie umiem, a chciałbym się nauczyć
Łyżwy, narty
Kiedyś próbowałem, jak byłem mały ale nie weszło mi to w krew. Co roku przekładam to, taki słomiany zapał. Jeśli chodzi o łyżwy nie było by to znowu takie trudne, wystarczyło by się wybrać na lodowisko pod NCK. No ale jakoś tak jest, że mimo wszystko omijam to miejsce.
Kajak
To już bardziej realne i podchodzi pod rekreacje. Właściwie sprowadza się do kupna kajaku. Można by tez książkę o ty poczytać. Na początek pewnie jezioru, z czasem średnio rwąca rzeka, kto wie. No, ale to też plany.
Jakby ktoś miał jakiś pomysł na wspólne spędzenie czasu lub podzielenie się refleksjami - forum lub priv

"Mnie sprawy tych dzikusów nie obchodzą. Ja jestem chrześcijaninem" - Zakari Lambo