Kolejny marsz tolerancji w krakoofku... ?
Moderator: dUfio
Nie będzie kolejnego Marszu Tolerancji
W tym roku ulicami Krakowa nie przejdzie planowany na 22 kwietnia Marsz Tolerancji. Kampania przeciw Homofobii - organizator Dni "Kultura dla tolerancji" - odwołała manifestację ze względu na śmierć Jana Pawła II.
Planowane na 21-24 kwietnia Dni to druga edycja imprezy zajmującej się problemami mniejszości seksualnych: lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych. Obok warsztatów, spotkań i konferencji naukowych ważnym punktem programu festiwalu był Marsz Tolerancji. Był, bo manifestacja, która w ubiegłym roku podzieliła Kraków i zakończyła się bijatyką między przeciwnikami marszu (m.in. Młodzieżą Wszechpolską i pseudokibicami) a policją, tym razem się nie odbędzie. Zadecydowali o tym sami organizatorzy imprezy - Kampania przeciw Homofobii i Lambda.
Stonowana impreza
Wczoraj do mediów trafił komunikat: "W związku ze śmiercią papieża Jana Pawła II podjęliśmy decyzję o odwołaniu Marszu Tolerancji oraz zmianie charakteru całych Dni Kultury. Pogrążony w żałobie Kraków nie jest teraz właściwym miejscem dla publicznej dyskusji o prawach społeczności LGBT" - piszą organizatorzy. Informacja trafiła również na internetową listę dyskusyjną KPH. W liście skierowanym do uczestników imprezy czytamy: "W Krakowie żałoba po Papieżu będzie trwała dłużej niż gdziekolwiek indziej. Wiele osób wciąż będzie przeżywać żałobę, na ulicach będą płonąć znicze i w wielu miejscach Krakowa będą odbywać się wspólne modlitwy. W tym miejscu i w tym czasie Dni Kultury nie mogą odbyć się w takim charakterze jak planowaliśmy" - argumentują przedstawiciele Kampanii przeciw Homofobii. Proszą też uczestników imprezy o uszanowanie uczuć mieszkańców Krakowa.
Przede wszystkim konferencja
Do otwarcia festiwalu zostało dziewięć dni. Patronat honorowy nad imprezą objęły wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka oraz Magdalena Środa, pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, do Krakowa przyjedzie też wielu gości z zagranicy. Jak będzie wyglądała stonowana wersja Dni "Kultura dla tolerancji"?
- Chcemy zwrócić uwagę na konferencję naukową i wizytę w Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz na przewodni temat całej tegorocznej "Kultury dla tolerancji": podwójne odrzucenie i dyskryminację, z którą spotykają się lesbijki, geje, osoby bi- i transseksualne z powodów takich jak niepełnosprawność, pochodzenie etniczne, wyznawana religia czy podeszły wiek - mówi Ida Łukawska, koordynator festiwalu. Organizatorzy planują także pokazy filmów, warsztaty gender, spotkania i dyskusje oraz skierowany do kobiet projekt Ladyspace.
Głosy protestu
Niezbędne do uzyskania pozwolenia na marsz dokumenty trafiły już wcześniej do urzędu miasta. Pomoc w organizacji imprez towarzyszących zaoferował m.in. Bunkier Sztuki i Centrum Kultury Żydowskiej. Odezwały się także pierwsze głosy sprzeciwu - kilka tygodni temu Stowarzyszenie im. Piotra Skargi wezwało swoich sympatyków do masowego protestu przeciw "homoparadzie".
- Do skrzynki e-mailowej Jacka Majchrowskiego dotarło kilkadziesiąt petycji nawołujących do zamknięcia festiwalu - przyznaje Marcin Helbin, rzecznik prezydenta miasta. - Nie chcę jednak komentować decyzji organizatorów imprezy, w którą miasto nie było w żaden sposób zaangażowane - dodaje. Nie wiadomo także, jak na okrojoną formę Dni zareagują jego przeciwnicy.
Joanna Jałowiec : Czy pomysł, by odwołać Marsz Tolerancji, to inicjatywa organizatorów czy raczej głosy osób, które brały udział w zeszłorocznym marszu?
Ida Łukawska, Kampania przeciw Homofobii : Decyzja wyszła od nas, czyli organizatorów. Potem oczywiście rozmawialiśmy na ten temat w szerszym gronie. Generalnie spotkaliśmy się ze zrozumieniem, choć zdarzały się oczywiście głosy sprzeciwu.
Jak duży wpływ na waszą decyzję miał fakt, że marsz miał odbyć się w Krakowie?
- Trzeba pamiętać, że Kraków jest miejscem szczególnie związanym z Papieżem, ale nie tylko to wpłynęło na decyzję o odwołaniu marszu. Śmierć Jana Pawła II dotknęła osobiście wielu z nas. W naszym odczuciu na tle tego, co się działo i dzieje forma marszu - akurat w tym szczególnym miejscu i momencie - jest nie na miejscu i dlatego postanowiliśmy, że w tym roku Kultura dla Tolerancji będzie miała bardziej stonowany charakter.
W tym roku ulicami Krakowa nie przejdzie planowany na 22 kwietnia Marsz Tolerancji. Kampania przeciw Homofobii - organizator Dni "Kultura dla tolerancji" - odwołała manifestację ze względu na śmierć Jana Pawła II.
Planowane na 21-24 kwietnia Dni to druga edycja imprezy zajmującej się problemami mniejszości seksualnych: lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych. Obok warsztatów, spotkań i konferencji naukowych ważnym punktem programu festiwalu był Marsz Tolerancji. Był, bo manifestacja, która w ubiegłym roku podzieliła Kraków i zakończyła się bijatyką między przeciwnikami marszu (m.in. Młodzieżą Wszechpolską i pseudokibicami) a policją, tym razem się nie odbędzie. Zadecydowali o tym sami organizatorzy imprezy - Kampania przeciw Homofobii i Lambda.
Stonowana impreza
Wczoraj do mediów trafił komunikat: "W związku ze śmiercią papieża Jana Pawła II podjęliśmy decyzję o odwołaniu Marszu Tolerancji oraz zmianie charakteru całych Dni Kultury. Pogrążony w żałobie Kraków nie jest teraz właściwym miejscem dla publicznej dyskusji o prawach społeczności LGBT" - piszą organizatorzy. Informacja trafiła również na internetową listę dyskusyjną KPH. W liście skierowanym do uczestników imprezy czytamy: "W Krakowie żałoba po Papieżu będzie trwała dłużej niż gdziekolwiek indziej. Wiele osób wciąż będzie przeżywać żałobę, na ulicach będą płonąć znicze i w wielu miejscach Krakowa będą odbywać się wspólne modlitwy. W tym miejscu i w tym czasie Dni Kultury nie mogą odbyć się w takim charakterze jak planowaliśmy" - argumentują przedstawiciele Kampanii przeciw Homofobii. Proszą też uczestników imprezy o uszanowanie uczuć mieszkańców Krakowa.
Przede wszystkim konferencja
Do otwarcia festiwalu zostało dziewięć dni. Patronat honorowy nad imprezą objęły wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka oraz Magdalena Środa, pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, do Krakowa przyjedzie też wielu gości z zagranicy. Jak będzie wyglądała stonowana wersja Dni "Kultura dla tolerancji"?
- Chcemy zwrócić uwagę na konferencję naukową i wizytę w Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz na przewodni temat całej tegorocznej "Kultury dla tolerancji": podwójne odrzucenie i dyskryminację, z którą spotykają się lesbijki, geje, osoby bi- i transseksualne z powodów takich jak niepełnosprawność, pochodzenie etniczne, wyznawana religia czy podeszły wiek - mówi Ida Łukawska, koordynator festiwalu. Organizatorzy planują także pokazy filmów, warsztaty gender, spotkania i dyskusje oraz skierowany do kobiet projekt Ladyspace.
Głosy protestu
Niezbędne do uzyskania pozwolenia na marsz dokumenty trafiły już wcześniej do urzędu miasta. Pomoc w organizacji imprez towarzyszących zaoferował m.in. Bunkier Sztuki i Centrum Kultury Żydowskiej. Odezwały się także pierwsze głosy sprzeciwu - kilka tygodni temu Stowarzyszenie im. Piotra Skargi wezwało swoich sympatyków do masowego protestu przeciw "homoparadzie".
- Do skrzynki e-mailowej Jacka Majchrowskiego dotarło kilkadziesiąt petycji nawołujących do zamknięcia festiwalu - przyznaje Marcin Helbin, rzecznik prezydenta miasta. - Nie chcę jednak komentować decyzji organizatorów imprezy, w którą miasto nie było w żaden sposób zaangażowane - dodaje. Nie wiadomo także, jak na okrojoną formę Dni zareagują jego przeciwnicy.
Joanna Jałowiec : Czy pomysł, by odwołać Marsz Tolerancji, to inicjatywa organizatorów czy raczej głosy osób, które brały udział w zeszłorocznym marszu?
Ida Łukawska, Kampania przeciw Homofobii : Decyzja wyszła od nas, czyli organizatorów. Potem oczywiście rozmawialiśmy na ten temat w szerszym gronie. Generalnie spotkaliśmy się ze zrozumieniem, choć zdarzały się oczywiście głosy sprzeciwu.
Jak duży wpływ na waszą decyzję miał fakt, że marsz miał odbyć się w Krakowie?
- Trzeba pamiętać, że Kraków jest miejscem szczególnie związanym z Papieżem, ale nie tylko to wpłynęło na decyzję o odwołaniu marszu. Śmierć Jana Pawła II dotknęła osobiście wielu z nas. W naszym odczuciu na tle tego, co się działo i dzieje forma marszu - akurat w tym szczególnym miejscu i momencie - jest nie na miejscu i dlatego postanowiliśmy, że w tym roku Kultura dla Tolerancji będzie miała bardziej stonowany charakter.
Organizatorzy demonstracji przeciw Marszowi Tolerancji bezkarni
Jarosław Sidorowicz 12-04-2005 , ostatnia aktualizacja 12-04-2005 22:05
Do dziś nikt nie stanął przed sądem za zorganizowanie w zeszłym roku nielegalnej demonstracji przeciwko Marszowi Tolerancji. Policja twierdzi, że nie ma dowodów, by ktoś kierował rozjuszonym tłumem przeciwników marszu, choć media dokładnie opisywały, kto z nich był najbardziej aktywny.
Od blisko roku policja prowadzi postępowanie w sprawie wydarzeń podczas Marszu Tolerancji. Wygoleni członkowie Młodzieży Wszechpolskiej i stadionowi awanturnicy czekali na uczestników pokojowej manifestacji. Nie dopuścili ich pod Wawel, obrzucili wyzwiskami i jajkami, a nawet kamieniami. Potem doszło do regularnej bijatyki z policją na Rynku Głównym. Jak dotąd, efekt policyjnego dochodzenia to zarzuty udziału w zbiegowisku wobec siedmiu osób i jednej o czynną napaść na policjanta.
Prokuratura się tym nie zajmuje
Organy ścigania są za to dziwnie bezradne wobec organizatorów kontrmanifestacji, choć była ona nielegalna, bo Urząd Miasta Krakowa dzień wcześniej zakazał zgromadzenia przeciwników marszu. Przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii kilkakrotnie składali doniesienia do prokuratury w sprawie zajść podczas Marszu Tolerancji. Bezskutecznie.
- Organizowanie nielegalnej demonstracji lub jej przewodniczenie jest wykroczeniem i ściganie go leży w gestii policji. Prokuratura tym się nie zajmuje - odpowiada rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska.
Filmowali, ale dowodów nie zaleźli
Policja twierdzi z kolei, że nie ma dowodów, które pozwoliłyby wskazać na kierujących tłumem przeciwników tolerancji. Komisarz Sylwia Bober-Jasnoch z biura prasowego krakowskiej policji potwierdza, że przebieg zajść był filmowany przez policję, ale nagranie - jej zdaniem - nie dało podstaw do stawiania komuś takich zarzutów. - Osoba kierująca musi nawoływać do gromadzenia się, rozwieszając np. ulotki, wydawać podczas demonstracji polecenia, przemawiać. Jej zachowanie musi wskazywać na przewodniczenie. Sam udział nie wystarczy - przekonuje.
Gazet nie czytali
Tymczasem wystarczyło sięgnąć do gazet. "Przez cały czas młodymi ludźmi kierował Piotr Stachura, radny i jednocześnie członek Młodzieży Wszechpolskiej. Słyszeliśmy, jak wydał decyzje o ominięciu kordonu policji i skierowaniu antydemonstracji pod Wawel. Tam na uczestników Marszu Tolerancji posypały się jajka, kamienie i butelki. Stachura cały czas był blisko rzucających jajami, ustawiał blokujących pochód. Był też na Rynku, na który wieczorem przeniosły się zamieszki" - pisaliśmy 11 maja zeszłego roku. Wskazywaliśmy też innych aktywnych wśród kontrmanifestantów działaczy prawicy.
- To, że ktoś biegnie na czele pochodu, nie oznacza jeszcze, że mu przewodzi - odrzuca zarzuty kom. Sylwia Bober.
- Dostarczyliśmy prokuraturze plakat sygnowany przez Młodzież Wszechpolską wzywający do kontrdemonstracji, zdjęcia zrobione podczas wydarzeń przez dziennikarzy. Skoro to nie są dowody, to ja nie wiem, co nimi może być - nie kryje zdziwienia Tomasz Szypuła, sekretarz Kampanii Przeciw Homofobii.
Jak trzeba, to się dowody znajdują
Policja, o dziwo, nie miała za to problemów z ustaleniem, kto kierował np. antywojennymi protestami przeciwko interwencji USA w Iraku, choć te miały pokojowy przebieg. Palestyńczyka Omara Farisa postawiono przed sądem za przewodniczenie jednej z takich manifestacji, bo...w jej trakcie przemawiał do protestujących. Wystarczyły do tego zeznania funkcjonariuszy pilnujących wtedy porządku.
Kom. Sylwia Bober zapewnia, że policja drobiazgowo sprawdzała wszystkie wątki. - Nawet zajście związane z obrzuceniem jajkami uczestników Marszu - podkreśla. Tyle, że i tu nie ustalono sprawców.
Komentarz
To nie jest bezradność organów ścigania, tylko jawny sabotaż. Kilkudziesięciu policjantów osłaniających uczestników pokojowej manifestacji nie widziało tego, co dostrzegli wszyscy.
O dziwo, wykazali się jednak sokolim wzrokiem w przypadku spokojnych i bezkonfliktowych demonstracji przeciwko wojnie w Iraku czy obecności w Krakowie prezydenta Putina. Ale tam nie było członków nacjonalistycznej młodzieżówki oraz radnych LPR.
Jarosław Sidorowicz
Jarosław Sidorowicz 12-04-2005 , ostatnia aktualizacja 12-04-2005 22:05
Do dziś nikt nie stanął przed sądem za zorganizowanie w zeszłym roku nielegalnej demonstracji przeciwko Marszowi Tolerancji. Policja twierdzi, że nie ma dowodów, by ktoś kierował rozjuszonym tłumem przeciwników marszu, choć media dokładnie opisywały, kto z nich był najbardziej aktywny.
Od blisko roku policja prowadzi postępowanie w sprawie wydarzeń podczas Marszu Tolerancji. Wygoleni członkowie Młodzieży Wszechpolskiej i stadionowi awanturnicy czekali na uczestników pokojowej manifestacji. Nie dopuścili ich pod Wawel, obrzucili wyzwiskami i jajkami, a nawet kamieniami. Potem doszło do regularnej bijatyki z policją na Rynku Głównym. Jak dotąd, efekt policyjnego dochodzenia to zarzuty udziału w zbiegowisku wobec siedmiu osób i jednej o czynną napaść na policjanta.
Prokuratura się tym nie zajmuje
Organy ścigania są za to dziwnie bezradne wobec organizatorów kontrmanifestacji, choć była ona nielegalna, bo Urząd Miasta Krakowa dzień wcześniej zakazał zgromadzenia przeciwników marszu. Przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii kilkakrotnie składali doniesienia do prokuratury w sprawie zajść podczas Marszu Tolerancji. Bezskutecznie.
- Organizowanie nielegalnej demonstracji lub jej przewodniczenie jest wykroczeniem i ściganie go leży w gestii policji. Prokuratura tym się nie zajmuje - odpowiada rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska.
Filmowali, ale dowodów nie zaleźli
Policja twierdzi z kolei, że nie ma dowodów, które pozwoliłyby wskazać na kierujących tłumem przeciwników tolerancji. Komisarz Sylwia Bober-Jasnoch z biura prasowego krakowskiej policji potwierdza, że przebieg zajść był filmowany przez policję, ale nagranie - jej zdaniem - nie dało podstaw do stawiania komuś takich zarzutów. - Osoba kierująca musi nawoływać do gromadzenia się, rozwieszając np. ulotki, wydawać podczas demonstracji polecenia, przemawiać. Jej zachowanie musi wskazywać na przewodniczenie. Sam udział nie wystarczy - przekonuje.
Gazet nie czytali
Tymczasem wystarczyło sięgnąć do gazet. "Przez cały czas młodymi ludźmi kierował Piotr Stachura, radny i jednocześnie członek Młodzieży Wszechpolskiej. Słyszeliśmy, jak wydał decyzje o ominięciu kordonu policji i skierowaniu antydemonstracji pod Wawel. Tam na uczestników Marszu Tolerancji posypały się jajka, kamienie i butelki. Stachura cały czas był blisko rzucających jajami, ustawiał blokujących pochód. Był też na Rynku, na który wieczorem przeniosły się zamieszki" - pisaliśmy 11 maja zeszłego roku. Wskazywaliśmy też innych aktywnych wśród kontrmanifestantów działaczy prawicy.
- To, że ktoś biegnie na czele pochodu, nie oznacza jeszcze, że mu przewodzi - odrzuca zarzuty kom. Sylwia Bober.
- Dostarczyliśmy prokuraturze plakat sygnowany przez Młodzież Wszechpolską wzywający do kontrdemonstracji, zdjęcia zrobione podczas wydarzeń przez dziennikarzy. Skoro to nie są dowody, to ja nie wiem, co nimi może być - nie kryje zdziwienia Tomasz Szypuła, sekretarz Kampanii Przeciw Homofobii.
Jak trzeba, to się dowody znajdują
Policja, o dziwo, nie miała za to problemów z ustaleniem, kto kierował np. antywojennymi protestami przeciwko interwencji USA w Iraku, choć te miały pokojowy przebieg. Palestyńczyka Omara Farisa postawiono przed sądem za przewodniczenie jednej z takich manifestacji, bo...w jej trakcie przemawiał do protestujących. Wystarczyły do tego zeznania funkcjonariuszy pilnujących wtedy porządku.
Kom. Sylwia Bober zapewnia, że policja drobiazgowo sprawdzała wszystkie wątki. - Nawet zajście związane z obrzuceniem jajkami uczestników Marszu - podkreśla. Tyle, że i tu nie ustalono sprawców.
Komentarz
To nie jest bezradność organów ścigania, tylko jawny sabotaż. Kilkudziesięciu policjantów osłaniających uczestników pokojowej manifestacji nie widziało tego, co dostrzegli wszyscy.
O dziwo, wykazali się jednak sokolim wzrokiem w przypadku spokojnych i bezkonfliktowych demonstracji przeciwko wojnie w Iraku czy obecności w Krakowie prezydenta Putina. Ale tam nie było członków nacjonalistycznej młodzieżówki oraz radnych LPR.
Jarosław Sidorowicz
W czwartek rozpoczyna się festiwal "Kultura dla Tolerancji"
Joana Jałowiec 19-04-2005 , ostatnia aktualizacja 19-04-2005 20:27
Impreza, która w ubiegłym roku wywołała w Krakowie burzę, tym razem będzie miała nieco inny, bardziej stonowany charakter - ulicami miasta nie przejdzie marsz poparcia dla gejów i lesbijek.
Festiwal "Kultura dla tolerancji", organizowany przez krakowski oddział Kampanii przeciw Homofobii, odbędzie się w dniach 21-24 kwietnia. To już druga edycja imprezy poświęconej problemom mniejszości seksualnych: lesbijek, gejów, bi- i transseksualistów (LGBT).
W tym roku budząca najwięcej emocji część festiwalu, czyli Marsz Tolerancji, została odwołana.
- Kraków, pogrążony w żałobie po śmierci Jana Pawła II, nie jest właściwym miejscem na tego typu manifestacje - zadecydowali organizatorzy. Teraz najważniejsze punkty programu to konferencja naukowa "Mniejszości seksualne: duma i wykluczenie" (20 wykładów naukowców z m.in. Uniwersytetu Warszawskiego, UJ, Trinity College Dublin czy University of Illinois z Chicago) oraz wizyta w Muzeum Auschwitz-Birkenau.
- Tytuł konferencji wskazuje, że będziemy się zastanawiać nad dwoma biegunami, w których istnieje społeczność LGBT - mówi Anna Gruszczyńska z KPH. - Osobiście cieszy mnie fakt, że udało się nam zaznaczyć temat niepełnosprawności gejów i lesbijek. Opowiedzą o tym osoby, które łącza teorię z praktyką.
Tematem przewodnim całego tegorocznego festiwalu "Kultura dla tolerancji" jest podwójne odrzucenie i dyskryminacja, z którą spotykają się osoby LGBT z powodu niepełnosprawności, pochodzenia etnicznego, wyznawanej religii czy podeszłego wieku. Obok konferencji odbędzie się także szereg warsztatów, spotkań i wydarzeń kulturalnych, m.in. darmowe pokazy filmów dokumentalnych i fabularnych, niewyświetlanych do tej pory w Polsce oraz spotkanie z bośniackim artystą i aktywistą ruchu queer (zajmującego się różnymi orientacjami seksualnymi) Vanja Ch. Hamzićiem w Bunkrze Sztuki.
http://miasta.[usuwamy]/krakow/1,35798,2663724.html
Joana Jałowiec 19-04-2005 , ostatnia aktualizacja 19-04-2005 20:27
Impreza, która w ubiegłym roku wywołała w Krakowie burzę, tym razem będzie miała nieco inny, bardziej stonowany charakter - ulicami miasta nie przejdzie marsz poparcia dla gejów i lesbijek.
Festiwal "Kultura dla tolerancji", organizowany przez krakowski oddział Kampanii przeciw Homofobii, odbędzie się w dniach 21-24 kwietnia. To już druga edycja imprezy poświęconej problemom mniejszości seksualnych: lesbijek, gejów, bi- i transseksualistów (LGBT).
W tym roku budząca najwięcej emocji część festiwalu, czyli Marsz Tolerancji, została odwołana.
- Kraków, pogrążony w żałobie po śmierci Jana Pawła II, nie jest właściwym miejscem na tego typu manifestacje - zadecydowali organizatorzy. Teraz najważniejsze punkty programu to konferencja naukowa "Mniejszości seksualne: duma i wykluczenie" (20 wykładów naukowców z m.in. Uniwersytetu Warszawskiego, UJ, Trinity College Dublin czy University of Illinois z Chicago) oraz wizyta w Muzeum Auschwitz-Birkenau.
- Tytuł konferencji wskazuje, że będziemy się zastanawiać nad dwoma biegunami, w których istnieje społeczność LGBT - mówi Anna Gruszczyńska z KPH. - Osobiście cieszy mnie fakt, że udało się nam zaznaczyć temat niepełnosprawności gejów i lesbijek. Opowiedzą o tym osoby, które łącza teorię z praktyką.
Tematem przewodnim całego tegorocznego festiwalu "Kultura dla tolerancji" jest podwójne odrzucenie i dyskryminacja, z którą spotykają się osoby LGBT z powodu niepełnosprawności, pochodzenia etnicznego, wyznawanej religii czy podeszłego wieku. Obok konferencji odbędzie się także szereg warsztatów, spotkań i wydarzeń kulturalnych, m.in. darmowe pokazy filmów dokumentalnych i fabularnych, niewyświetlanych do tej pory w Polsce oraz spotkanie z bośniackim artystą i aktywistą ruchu queer (zajmującego się różnymi orientacjami seksualnymi) Vanja Ch. Hamzićiem w Bunkrze Sztuki.
http://miasta.[usuwamy]/krakow/1,35798,2663724.html
Marsz Tolerancji - decyzja w piątek. Zaledwie na kilka godzin przed rozpoczęciem w Krakowie marszu poparcia dla mniejszości seksualnych dowiemy się, czy wydana zostanie zgoda na organizację pochodu. Ostatnie słowo należy do wojewody.
Zamieszanie - tak można podsumować to, co dzieje się wokół tegorocznego Marszu Tolerancji, który dziś o godz.14 ma wyruszyć spod Wawelu na Rynek. Wyruszy, jeśli Jerzy Adamik, wojewoda małopolski, stwierdzi, że marsz jest legalny. Jeśli nie, uczestnicy manifestacji rozejdą się do domów - zapewnia Fundacja LGBT, nowy organizator marszu.
Nieoczekiwana zmiana planów
Przypomnijmy - jeszcze miesiąc temu Marsz Tolerancji był jednym z ważniejszych punktów programu trwającego właśnie festiwalu "Kultura dla tolerancji", którego organizatorem jest krakowski oddział Kampanii Przeciw Homofobii. Jednak po śmierci Papieża kampania wycofała się z pomysłu. - Pogrążony w żałobie Kraków nie jest teraz właściwym miejscem dla publicznej dyskusji o prawach społeczności LGBT - tłumaczyli przedstawiciele KPH i odwołali manifestację. Z tą decyzją nie zgodziła się część środowiska gejów i lesbijek, a organizację marszu wzięła na siebie Fundacja LGBT.
Zarzut: brak adresu
Fundacja LGBT złożyła podanie o pozwolenie na organizację marszu w ten poniedziałek, jednak Wydział Spraw Społecznych Urzędu Miasta Krakowa nie udzielił zgody. Powód? Uchybienia formalne (m.in. brak adresu i programu marszu) oraz niezapewnienie uczestnikom marszu dostatecznych środków bezpieczeństwa (brak ustaleń z policją dotyczących współpracy w razie ewentualnych zamieszek). Z wypełnieniem tego ostatniego punktu organizatorzy marszu trochę się spóźnili - oficjalne pismo do komendanta głównego policji wysłali, gdy magistrat wydał zakaz manifestacji. Wczoraj przedstawiciele fundacji zwrócili się do wojewody o uchylenie decyzji magistratu.
- Uzupełniliśmy natychmiast wskazane braki, rozmawialiśmy też na temat bezpieczeństwa z policją - mówi Adrian Szatkowski, prezes Fundacji LGBT. - Jednak prawdziwy absurd to zarzut braku adresu. Nie przeszkodziło to urzędnikom w próbach dostarczenia zakazu do siedziby fundacji. Poza tym na piśmie z magistratu także brak było podpisu, na co powołujemy się w naszym odwołaniu - tłumaczy.
Zamieszanie - tak można podsumować to, co dzieje się wokół tegorocznego Marszu Tolerancji, który dziś o godz.14 ma wyruszyć spod Wawelu na Rynek. Wyruszy, jeśli Jerzy Adamik, wojewoda małopolski, stwierdzi, że marsz jest legalny. Jeśli nie, uczestnicy manifestacji rozejdą się do domów - zapewnia Fundacja LGBT, nowy organizator marszu.
Nieoczekiwana zmiana planów
Przypomnijmy - jeszcze miesiąc temu Marsz Tolerancji był jednym z ważniejszych punktów programu trwającego właśnie festiwalu "Kultura dla tolerancji", którego organizatorem jest krakowski oddział Kampanii Przeciw Homofobii. Jednak po śmierci Papieża kampania wycofała się z pomysłu. - Pogrążony w żałobie Kraków nie jest teraz właściwym miejscem dla publicznej dyskusji o prawach społeczności LGBT - tłumaczyli przedstawiciele KPH i odwołali manifestację. Z tą decyzją nie zgodziła się część środowiska gejów i lesbijek, a organizację marszu wzięła na siebie Fundacja LGBT.
Zarzut: brak adresu
Fundacja LGBT złożyła podanie o pozwolenie na organizację marszu w ten poniedziałek, jednak Wydział Spraw Społecznych Urzędu Miasta Krakowa nie udzielił zgody. Powód? Uchybienia formalne (m.in. brak adresu i programu marszu) oraz niezapewnienie uczestnikom marszu dostatecznych środków bezpieczeństwa (brak ustaleń z policją dotyczących współpracy w razie ewentualnych zamieszek). Z wypełnieniem tego ostatniego punktu organizatorzy marszu trochę się spóźnili - oficjalne pismo do komendanta głównego policji wysłali, gdy magistrat wydał zakaz manifestacji. Wczoraj przedstawiciele fundacji zwrócili się do wojewody o uchylenie decyzji magistratu.
- Uzupełniliśmy natychmiast wskazane braki, rozmawialiśmy też na temat bezpieczeństwa z policją - mówi Adrian Szatkowski, prezes Fundacji LGBT. - Jednak prawdziwy absurd to zarzut braku adresu. Nie przeszkodziło to urzędnikom w próbach dostarczenia zakazu do siedziby fundacji. Poza tym na piśmie z magistratu także brak było podpisu, na co powołujemy się w naszym odwołaniu - tłumaczy.
- Lukasz_HKS
- Posty: 1096
- Rejestracja: czw paź 07, 2004 10:32 am
- Lokalizacja: NH
NIE BĘDZIE MARSZU TOLERANCJI
Ulicami Krakowa nie przejdzie "Marsz Tolerancji" z udziałem mniejszości seksualnych. Jego organizatorzy z Fundacji LGBT (lesbijki, geje, biseksualiści, transseksualiści) zebrali się pod Wawelem i poinformowali, że nie ma zgody władz miasta na pochód.
Decyzji w sprawie zgody na marsz nie podjął wojewoda małopolski, tłumacząc, że miał na to zbyt mało czasu. Od marszu odcięli się organizatorzy odbywającego się w Krakowie festiwalu "Kultura dla tolerancji", bowiem uznali, że po śmierci papieża w pogrążonym w żałobie mieście nie powinno być tego typu imprez.
Pod Wawelem zebrali się w piątek przeciwnicy marszu oraz osoby, które miały w nim brać udział. Doszło do wymiany zdań między nimi. Adrian Szatkowski z Fundacji LGBT wezwał wszystkich do rozejścia się. Osobom, które miały zamiar pójść w marszu, zaproponowano, by zamiast tego wzięły udział w zamalowywaniu rasistowskich napisów na murach.
Ulicami Krakowa nie przejdzie "Marsz Tolerancji" z udziałem mniejszości seksualnych. Jego organizatorzy z Fundacji LGBT (lesbijki, geje, biseksualiści, transseksualiści) zebrali się pod Wawelem i poinformowali, że nie ma zgody władz miasta na pochód.
Decyzji w sprawie zgody na marsz nie podjął wojewoda małopolski, tłumacząc, że miał na to zbyt mało czasu. Od marszu odcięli się organizatorzy odbywającego się w Krakowie festiwalu "Kultura dla tolerancji", bowiem uznali, że po śmierci papieża w pogrążonym w żałobie mieście nie powinno być tego typu imprez.
Pod Wawelem zebrali się w piątek przeciwnicy marszu oraz osoby, które miały w nim brać udział. Doszło do wymiany zdań między nimi. Adrian Szatkowski z Fundacji LGBT wezwał wszystkich do rozejścia się. Osobom, które miały zamiar pójść w marszu, zaproponowano, by zamiast tego wzięły udział w zamalowywaniu rasistowskich napisów na murach.
Hutnik
Zakończył się II Festiwal "Kultura dla tolerancji"
Dniem kobiet zakończył się w niedzielę wieczorem II Festiwal "Kultura dla tolerancji". Projekt "Ladyspace" był nowością tej gejowsko-lesbijskiej imprezy. Obok wielu dyskusji odbyły się warsztaty taneczne terapii ruchu i świadomości własnego ciała, prezentacja Agnieszki Weseli "Dom publiczny w Auschwitz" - rzecz o prostytutkach w obozie - oraz pokaz szwedzkiej grupy artystycznej Tupilak. Ten ostatni dotyczył roli mody i wyglądu zewnętrznego mniejszości seksualnych w aspekcie społecznym.
- Pokazujemy różnorodność w naszym środowisku. Po to są warsztaty i dyskusje o kobietach i dla kobiet. One są ignorowane, odrzucane i dyskryminowane. Ku mojemu zaskoczeniu dniem kobiet zainteresowało się sporo mężczyzn. Wzięli oni udział w merytorycznych dyskusjach - mówi Ida Łukawska, koordynatorka festiwalu. Organizatorzy zapowiedzieli kontynuację projektu "Ladyspaces" w przyszłym roku. Kampania chce również poszerzyć program przyszłych festiwali o część artystyczną: koncerty, wernisaże itp. W czterodniowym festiwalu, który zorganizował krakowski oddział Kampanii przeciw Homofobii wzięło udział ponad tysiąc osób.
Dniem kobiet zakończył się w niedzielę wieczorem II Festiwal "Kultura dla tolerancji". Projekt "Ladyspace" był nowością tej gejowsko-lesbijskiej imprezy. Obok wielu dyskusji odbyły się warsztaty taneczne terapii ruchu i świadomości własnego ciała, prezentacja Agnieszki Weseli "Dom publiczny w Auschwitz" - rzecz o prostytutkach w obozie - oraz pokaz szwedzkiej grupy artystycznej Tupilak. Ten ostatni dotyczył roli mody i wyglądu zewnętrznego mniejszości seksualnych w aspekcie społecznym.
- Pokazujemy różnorodność w naszym środowisku. Po to są warsztaty i dyskusje o kobietach i dla kobiet. One są ignorowane, odrzucane i dyskryminowane. Ku mojemu zaskoczeniu dniem kobiet zainteresowało się sporo mężczyzn. Wzięli oni udział w merytorycznych dyskusjach - mówi Ida Łukawska, koordynatorka festiwalu. Organizatorzy zapowiedzieli kontynuację projektu "Ladyspaces" w przyszłym roku. Kampania chce również poszerzyć program przyszłych festiwali o część artystyczną: koncerty, wernisaże itp. W czterodniowym festiwalu, który zorganizował krakowski oddział Kampanii przeciw Homofobii wzięło udział ponad tysiąc osób.
Mimo zamieszania wokół Marszów Tolerancji w Warszawie i Poznaniu, krakowski marsz się odbędzie. - Będzie nas jeszcze więcej - zapowiadają organizatorzy.
Rafał Romanowski: Kiedy marsz?
Mike Urbaniak, prezes fundacji "Kultura dla tolerancji" i dyrektor Festiwalu Kultury Gejowsko-Lesbijskiej: - 28 kwietnia 2006 o godzinie 14. Trasa nie jest jeszcze ustalona, ale sadzę, że w ciągu miesiąca będzie znana. Pracujemy nad logistycznymi szczegółami. Marsz to tylko jeden z elementów znacznie szerszego programu Festiwalu Kultury Gejowsko-Lesbijskiej, jaki odbędzie się w Krakowie od 26 do 30 kwietnia. Będzie przegląd filmowy, rockowy koncert, performance, panele dyskusyjne o literaturze homo, przejazd do obozu w Auschwitz. Mam nadzieję, że z czasem poszerzymy jeszcze program, choć już w tym momencie zapowiada się on na największe tego typu wydarzenie w Europie Środkowo-Wschodniej.
Największe?
- Z prostego powodu. Za naszą wschodnią granicą nie dzieje się w tym temacie kompletnie nic. Geje i lesbijki nie ujawniają się w obawie o własne bezpieczeństwo. Mamy kontakt z naszymi przyjaciółmi na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii i Rumunii, na Bałkanach i wiemy, że nie jest im tam wesoło. Kwietniowy festiwal będzie również dla nich. Oprócz ludzi ze wschodu spodziewamy się bardzo wielu gości ogólnie z zagranicy i z innych miast Polski.
Zapowiada się więc spora frekwencja...
- Na pewno większa niż na organizowanych przez nas dotychczas wydarzeniach. Jeśli chodzi o sam marsz, to pomni doświadczeń z Krakowa, Warszawy i Poznania, postaramy się uniknąć potencjalnych problemów. Ominiemy strategiczne ulice, aby nie blokować ruchu drogowego. Ale na pewno przejdziemy przez Rynek i kilka ulic Starego Miasta. Najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo uczestników.
Po wydarzeniach w Poznaniu, w Krakowie najbezpieczniej chyba maszerować po Błoniach...
- Tak, proponowano nam Błonia, ale przecież nie będziemy chodzić po łące czy lesie. Mam nadzieję, że mieszkańcy Krakowa zrozumieją, że taki marsz nie jest niczym groźnym. Mamy takie samo prawo wyjść na ulicę, jak każdy inny. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do osób krzyczących "zrobimy z wami, co Hitler zrobił z Żydami" czy "pedały do gazu", nie łamiemy prawa. W Poznaniu sytuacja była kuriozalna. Z jednej strony pokojowi manifestanci, z drugiej agresywny tłum łysych kiboli.
Wicepremier Dorn mówi o "homoseksualnych manifestantach", prezydent-elekt Kaczyński nie ukrywa odrazy do gejów. Przy obecnym układzie politycznym organizować takie marsze będzie coraz trudniej...
- Nie damy się. Przykro nam, że wywodzący się z "Solidarności" politycy PiS-u, pacyfikowani i pałowani jeszcze kilkanaście lat temu przez ZOMO, używają wobec nas podobnych jak ZOMO metod. Mówienie o "nielegalnych zgromadzeniach", ciąganie po sądach, bicie. Gdzie my żyjemy? Na Madagaskarze?
Myślisz, że prezydent Kaczyński podaje rękę gejom?
- Chyba nie. Kaczyński bardzo się pilnuje, żeby nie zostać sfotografowanym w takiej sytuacji. A tak na serio, sądzę, że ściska bardzo często, tylko wcale o tym nie wie.
Rafał Romanowski: Kiedy marsz?
Mike Urbaniak, prezes fundacji "Kultura dla tolerancji" i dyrektor Festiwalu Kultury Gejowsko-Lesbijskiej: - 28 kwietnia 2006 o godzinie 14. Trasa nie jest jeszcze ustalona, ale sadzę, że w ciągu miesiąca będzie znana. Pracujemy nad logistycznymi szczegółami. Marsz to tylko jeden z elementów znacznie szerszego programu Festiwalu Kultury Gejowsko-Lesbijskiej, jaki odbędzie się w Krakowie od 26 do 30 kwietnia. Będzie przegląd filmowy, rockowy koncert, performance, panele dyskusyjne o literaturze homo, przejazd do obozu w Auschwitz. Mam nadzieję, że z czasem poszerzymy jeszcze program, choć już w tym momencie zapowiada się on na największe tego typu wydarzenie w Europie Środkowo-Wschodniej.
Największe?
- Z prostego powodu. Za naszą wschodnią granicą nie dzieje się w tym temacie kompletnie nic. Geje i lesbijki nie ujawniają się w obawie o własne bezpieczeństwo. Mamy kontakt z naszymi przyjaciółmi na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii i Rumunii, na Bałkanach i wiemy, że nie jest im tam wesoło. Kwietniowy festiwal będzie również dla nich. Oprócz ludzi ze wschodu spodziewamy się bardzo wielu gości ogólnie z zagranicy i z innych miast Polski.
Zapowiada się więc spora frekwencja...
- Na pewno większa niż na organizowanych przez nas dotychczas wydarzeniach. Jeśli chodzi o sam marsz, to pomni doświadczeń z Krakowa, Warszawy i Poznania, postaramy się uniknąć potencjalnych problemów. Ominiemy strategiczne ulice, aby nie blokować ruchu drogowego. Ale na pewno przejdziemy przez Rynek i kilka ulic Starego Miasta. Najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo uczestników.
Po wydarzeniach w Poznaniu, w Krakowie najbezpieczniej chyba maszerować po Błoniach...
- Tak, proponowano nam Błonia, ale przecież nie będziemy chodzić po łące czy lesie. Mam nadzieję, że mieszkańcy Krakowa zrozumieją, że taki marsz nie jest niczym groźnym. Mamy takie samo prawo wyjść na ulicę, jak każdy inny. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do osób krzyczących "zrobimy z wami, co Hitler zrobił z Żydami" czy "pedały do gazu", nie łamiemy prawa. W Poznaniu sytuacja była kuriozalna. Z jednej strony pokojowi manifestanci, z drugiej agresywny tłum łysych kiboli.
Wicepremier Dorn mówi o "homoseksualnych manifestantach", prezydent-elekt Kaczyński nie ukrywa odrazy do gejów. Przy obecnym układzie politycznym organizować takie marsze będzie coraz trudniej...
- Nie damy się. Przykro nam, że wywodzący się z "Solidarności" politycy PiS-u, pacyfikowani i pałowani jeszcze kilkanaście lat temu przez ZOMO, używają wobec nas podobnych jak ZOMO metod. Mówienie o "nielegalnych zgromadzeniach", ciąganie po sądach, bicie. Gdzie my żyjemy? Na Madagaskarze?
Myślisz, że prezydent Kaczyński podaje rękę gejom?
- Chyba nie. Kaczyński bardzo się pilnuje, żeby nie zostać sfotografowanym w takiej sytuacji. A tak na serio, sądzę, że ściska bardzo często, tylko wcale o tym nie wie.
- Stefek_Burczymucha
- Posty: 723
- Rejestracja: sob wrz 04, 2004 10:03 pm
za www.interia.pl :
http://fakty.interia.pl/news?inf=689074
W weekend w kilku największych miastach odbędą się wiece pod wspólnym hasłem "Reanimacja demokracji. Marsz Równości idzie dalej". Akcję organizuje Ogólnopolski Komitet "Solidarni z Poznaniem" - organizacje, partie polityczne, osoby prywatne, które chcą zaprotestować przeciwko zakazywaniu przez władze organizowania pokojowych demonstracji, takich jak ostatnio Marsz Równości w Poznaniu.
W sobotę - 26 listopada - wiece odbędą się w Krakowie (godz. 14. pod Wieżą Ratuszową na Rynku Głównym) i w Poznaniu (o godz. 15. - w tym samym miejscu, gdzie w ubiegłą sobotę odbyła się manifestacja).
W niedzielę - 27 listopada - o godz. 12. wiece odbędą się w Warszawie na Placu Konstytucji oraz w Pasażu Schillera w Łodzi. Demonstracja w Gdańsku rozpocznie się o godz. 13. na Placu Trzech Krzyży, a w Elblągu - o godz. 18. na Placu Słowiańskim. Niewykluczone, że do protestu przyłączą się też inne miasta, m.in. Wrocław.
http://fakty.interia.pl/news?inf=689074
Wasting time is an important part of living.