co slychac u naszych rywali
Moderatorzy: dUfio, majlech, lucero
chuj z ta siatkówką -lepiej zuzlem by sie zainteresowaliOŻÓG 1950 pisze:dodano 16.02.2011 o 23:04
Do grona Firm ,które wspierają Naszą Drużynę w walce o l ligę w dniu dzisiejszym dołączył
BANK BPH.
Dziękujemy za zaufanie,a wszystkich kibiców Naszej Drużyny prosimy o zakładanie konta w Banku BPH.
Źródło: http://wandakrakow.com.pl/aktualnosci.html?id=39
Jak oni to robią![]()

- centrum nh
- Posty: 1907
- Rejestracja: sob lis 12, 2005 10:32 am
- Lokalizacja: dark side
- centrum nh
- Posty: 1907
- Rejestracja: sob lis 12, 2005 10:32 am
- Lokalizacja: dark side
Ze strony Szreniawy:
Szreniawa Nowy Wiśnicz - Limanovia Limanowa = 1:3 (0:2)
bramki: Fijał 85' - sam. 15', Gadzina 18', Miśkowiec 65'
czerwona kartka: Wasilewski 45'
W pierwszej połowie rzutu karnego nie wykorzystał Świątek.
Szreniawa, I połowa: Turbasa - Gadula, Pasionek, Czajka, Jagła - Pietras, Świątek, Kozerski - Wasilewski, Jarosz, Suchan. Po przerwie, od 46 minuty grali: Brzeziański, Tarasek, Wojewoda, Marzec, Batko, Fijał. W 70 min na placu gry pojawił się Sowiński.
W kolejnym meczu z silnym przeciwnikiem nasz zespół musiał zejść z boiska pokonany. Szykująca sie do awansu do III ligi Limanovia Limanowa, która zasiliła swój skład wieloma znanymi zawodnikami na samym poczatku spotkania zaskoczyła nasz zespół i po niespełna 20 minutach prowadziła 2:0. Niestety Szreniawie nie udało się już tych strat odrobić a jedynie Piotr Fijał zdołał zmniejszyć rozmiary porażki.
Warto dodać, że w drugiej połowie nasz zespół nie wykorzystał rzutu karnego. Nieszczęśliwym strzelcem okazał się Świątek. Tego spotkania również miło nie będzie wspominał inny przymierzany do gry w naszym zespole zawodniki. W ostatnich fragmentach pierwszej połowy, Paweł Wasilewski obejrzał czerwony kartonik.
Szreniawa Nowy Wiśnicz - Limanovia Limanowa = 1:3 (0:2)
bramki: Fijał 85' - sam. 15', Gadzina 18', Miśkowiec 65'
czerwona kartka: Wasilewski 45'
W pierwszej połowie rzutu karnego nie wykorzystał Świątek.
Szreniawa, I połowa: Turbasa - Gadula, Pasionek, Czajka, Jagła - Pietras, Świątek, Kozerski - Wasilewski, Jarosz, Suchan. Po przerwie, od 46 minuty grali: Brzeziański, Tarasek, Wojewoda, Marzec, Batko, Fijał. W 70 min na placu gry pojawił się Sowiński.
W kolejnym meczu z silnym przeciwnikiem nasz zespół musiał zejść z boiska pokonany. Szykująca sie do awansu do III ligi Limanovia Limanowa, która zasiliła swój skład wieloma znanymi zawodnikami na samym poczatku spotkania zaskoczyła nasz zespół i po niespełna 20 minutach prowadziła 2:0. Niestety Szreniawie nie udało się już tych strat odrobić a jedynie Piotr Fijał zdołał zmniejszyć rozmiary porażki.
Warto dodać, że w drugiej połowie nasz zespół nie wykorzystał rzutu karnego. Nieszczęśliwym strzelcem okazał się Świątek. Tego spotkania również miło nie będzie wspominał inny przymierzany do gry w naszym zespole zawodniki. W ostatnich fragmentach pierwszej połowy, Paweł Wasilewski obejrzał czerwony kartonik.
-
- Posty: 463
- Rejestracja: wt sie 31, 2004 9:24 pm
- Lokalizacja: Nowa Huta
źródło:
Sportowepodhale.pl pisze: W drugiej kolejce wiosennej rundy IV ligi Lubań Maniowy podejmował na swoim boisku Hutnika Kraków. Na jesieni w Krakowie był remis 1-1 w Maniowach też. Zarówno gospodarze, którzy byli przed tym meczem znacznie wyżej w tabeli od krakowian jak i goście nie byli zadowoleni z takiego rozstrzygnięcia.
Chyba niesłusznie, bo było to typowy mecz na remis. Oczywiście każda z drużyn miała swoje szanse na wygranie tego spotkania, ale wynik jednak nikogo nie krzywdzi. Maniowianie najlepsze okazje mieli na początki i pod koniec spotkania, krakowianie znakomitą szansę zmarnowali, gdy prowadzili 1-0. Sam mecz może nie był porywającym widowiskiem od strony techniczno-taktycznej niemniej jednak walki w nim nie brakowało. Obaj trenerzy zdawali sobie sprawę, że opanowanie środka boiska będzie kluczem do zwycięstwa i starali się, aby ich zespół w tej strefie uzyskał przewagę. Nikomu to się nie udało, bo piłkarze stosowali pressing wobec swoich rywali. Grano, zatem długie piki do napastników, ale ci nie bardzo mieli wsparcia ze strony pomocników a prawie wcale od obrońców. Był to w pewnym sensie piłkarski klincz. Mimo zdobycia przez maniowian w dwu pierwszych wiosennych meczach tylko jednego punktu sytuacja naszej drużyny, chociaż spadła o jedno miejsce w tabeli wiele się nie zmieniła. Aktualnie pewnym kandydatem do awansu wydaje się być Limanovia a kwestia drugiej awansującej drużyny jest otwarta. Nawet zajmujący 9 miejsce Hutnik nie jest bez szans na premiowaną lokatę. Pewnie też, dlatego trener Przytuła ubolewał po meczu na pracę prowadzącego spotkanie arbitra, sugerując zapewne, że niesłusznie przyznał rzut karny gospodarzom. Pewnie sądził, że bez tej „jedenastki” dla gospodarzy udałoby się jego drużynie zainkasować komplet punktów. Takie opinie często wypowiada się w emocjach, jednak po uspokojeniu, z pewnej perspektywy inaczej widzi się pewne sprawy. Istotnie obrońcę Hutnika piłka odbita od ziemi trafiła w rękę, ale wcześniej próbował zagrać futbolówkę nogą i skiksował. Odniósł jednak korzyść zatrzymując piłkę ręką. W obozie maniowian po tym meczu może nie było załamania, ale też trudno było dostrzec radość.
- Nie możemy być zadowoleni z wyniku, bo u siebie musimy wygrywać szczególnie, gdy ma się tyle sytuacji bramkowych. Remis w takim meczu to jednak strata punktów - stwierdził jeden z aktorów tego widowiska pomocnik Lubania Rafał Waksmundzki. - Po dwu meczach wiosennej rundy zamiast 6 punktów mamy tylko jedno oczko mówi trener Lubania Marek Żołądź. To przykre, bo po udanych sparingach z renomowanymi zespołami ligowymi można było liczyć na większy dorobek. Trzeba jednak przyjąć nasze wyniki zarówno z Olkuszem jak i Hutnikiem z pokorą. To nie takie same drużyny jak na jesieni. Hutnik jest młodym zespołem, ale w stosunku do jesiennej rundy zrobił wyraźny postęp. Widać, że ci młodzi chłopcy potrafią już grać w piłkę. My nie zagraliśmy źle, ale w porównaniu z jesienią rywale postawili nam twardsze warunki. W ogóle oceniam, że gra była szybsza niż w pierwszym spotkaniu. W pierwszej rundzie renomowane kluby trochę nas lekceważyły. Na jesieni chwalono nas za grę i teraz, każdy zespół za punkt honoru stawia sobie wygranie z nami. Musimy sobie radzić i z taką presją, ale już widać, że łatwo nie będzie. Sami taką postawą na jesieni wywindowaliśmy nadzieje u naszych sympatyków, chyba jednak na wyrost, bo przecież większość naszych piłkarzy poza Hładowczakiem i Waksmundzkim wywodzi się z małych klubów, grała w niskich ligach. Wiosenne rozgrywki dopiero się zaczęły i wiele jeszcze może się zdarzyć. Trzeba mieć wiarę, że w kolejnych meczach zagramy lepiej, skuteczniej i dopisze nam szczęście.
Takiej wiary chyba nie ma już u działaczy Lubania. Sprawujący obecnie funkcję kierownika drużyny wieloletni prezes Bronisław Jabłoński stwierdził po meczu. - Chyba będą podhalańskie derby w IV lidze - skompentował.