- koziorożec - kultowa knajpa (najlepsze koncerty z gatunku podziemie) zrobiona w miejscu dawnego prosektorium na łazarza.
tam gdzie był stolik do sekcji była scena. a tam gdzie były lodóweczki były loże ).
Ale miejsce na rock knajpe genialne. i to wejscie przez ciemny korytarz z jednym czerwonym neonem )
Kraków, koniec lat 90. Klub Koziorożec. Dość przerażająca miejscówka, tak zapuszczona, że chyba kiedy mieściło się tu prosektorium, było bardziej przytulnie. Tłumu nie ma, może z 50 osób. Wchodzi zespół. Kiedy instrumentaliści montują się na scenie, wokalista podchodzi do każdej osoby na sali, przybija piątkę i przedstawia się tym, którzy go jeszcze nie znają: „Cześć, jestem Marcin Urbaś, bardzo się cieszę, że przyszedłeś”. Po koncercie rozmawiamy przez dłuższą chwilę, chwali się, że biega. Puściłem to mimo uszu, bo co to niby znaczy, że biega? Ja mu mogłem powiedzieć, że pływam, albo jeżdżę na rowerze, na to samo by wyszło.
Kiedy kilka miesięcy później w Sewilli schodzi poniżej 20 sekund na 200 metrach, już wiem, co miał na myśli...
Byłem w tym klubie raz, jedyny raz, jeszcze przed osiemnastką, na pierwszym prawdziwym koncercie w życiu. Pełen spontan! Może i wpuścili, ale piwa już sprzedać przy barze nie chcieli. Kupiło sie parę browarów w sklepie, zostawiło w krzakach i wychodziło co jakiś czas by spożyć. Jedno uderzało jak dzisiaj z trzy.
Dziś samo miejsce nie do poznania. Po klubie nie ma nawet śladu. Teren jak słyszałem zagarnął pobliski hotel, ulica czysta, a wokół wiele nowych inwestycji.
Pamięta ktoś ten klub? Na pewno starzy fani ciężkiego grania wiedzą o czym mówię.