Reprezentacja Polski

Czyli wszystko to co nie mieści się w powyższych kategoriach - taki nasz mały hutniczy Hyde Park:)

Moderator: dUfio

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » pn maja 23, 2005 2:00 pm

Kraków znalazł się w gronie miast, które ewentualnie gościć będą mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 r. Na razie nie przyśpieszy to jednak przebudowy stadionu Wisły. Na deszcz pieniędzy można liczyć dopiero po pozytywnej decyzji UEFA. Kraków ma jednak pewną przewagę nad innymi miastami, gdyż prace na arenie przy Reymonta już się rozpoczęły. Do końca lipca tego roku zostanie oddana do użytku duża trybuna za bramką od strony Błoń (tzw. południowa). Pomieści się tam 5,7 tys. widzów, przewidziano też miejsce na gabinety odnowy biologicznej i basen dla piłkarzy. Pieniądze na budowę pochodzą z miejskiego budżetu (21 mln zł) i z Polskiej Konfederacji Sportu (34 mln zł). Koszty oszacowano na 35 mln zł, a więc zostanie jeszcze coś na rozpoczęcie budowy tańszego o siedem milionów bliźniaczego obiektu po przeciwnej stronie (tzw. trybuna północna), gdzie znajdą się szatnie dla drużyny gości i szalety. Trwają też prace projektowe nad dużą trybuną wschodnią, na którą potrzebne będą przynajmniej 33 mln zł. Zniknąć ma zatem obecny sektor C oparty na wale ziemnym. W najdalszym planie jest budowa piętrowej trybuny zachodniej, m.in. z nowoczesnymi stanowiskami dla dziennikarzy (koszt 44 mln zł). Stadion pomieściłby wtedy jakieś 30,5 tys. widzów. Na razie to jednak marzenia, bo pieniędzy na to nie widać. - Dopiero przyznanie Polsce organizacji ME, wspólnie z Ukrainą, może spowodować uruchomienie większych środków - tłumaczył niedawno dziennikarzom prezydent Jacek Majchrowski. Bez Euro 2012 wiślacki obiekt mieścić będzie tylko 22 tys. widzów. Nawet jednak realizacja tych planów nie będzie przebiegać zbyt szybko. Miasto liczyło na wsparcie budowy środkami z europejskiego funduszu strukturalnego, ale jego podział wciąż się opóźnia, a co gorsza, na kulturę, sport i turystykę przeznaczono tam w sumie tylko 30 mln zł. Wspomniane 34 mln zł z Konfederacji też nie wpłyną od razu, w tym roku ledwie dwa miliony, w przyszłym trzy, w 2007 r. dziewięć i dopiero w 2008 r. - pozostałe 20. Czy zatem grozi wstrzymanie robót z braku pieniędzy? - Widzę ratunek w tym, że w opracowywanym właśnie projekcie nowego budżetu Unii Europejskiej na lata 2007-2013 planuje się zarezerwowanie znaczących środków finansowych na obiekty sportowe w Polsce - pociesza się nadzorujący budowę stadionu wiceprezes Wisły SSA Andrzej Pawelec.

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » śr maja 25, 2005 10:32 am

Codziennie, począwszy od środy (18 maja) w kasie klubowej Pogoni Szczecin (ulica Karłowicza 28), w godzinach 12 – 18, będzie można kupić bilety na towarzyski mecz Polski-Albania, który zostanie rozegrany w Szczecinie 29 maja o godzinie 17:30. Ceny kart wstępu na poszczególne sektory wynoszą:

3, 4, 5, 6 w cenie 50 PLN.
1, 2, 7, 8, 17 w cenie 30 PLN.
9, 10, 11, 15, 16 w cenie 10 PLN.

Od poniedziałku, 23 maja sprzedawane są także bilety na sektory:

18, 22, 23 w cenie 30 PLN.
12, 13, 14 w cenie 10 PLN.

Awatar użytkownika
PawelMN
Posty: 377
Rejestracja: czw paź 14, 2004 11:27 am
Lokalizacja: Nowa Huta

Postautor: PawelMN » pt cze 03, 2005 8:33 pm

Nasza młodzieżówka w rozegranym dziś w Baku spotkaniu eliminacji MME zremisowała z Azerbejdżanem 1-1 (1-1). Bramkę dla Polski już w 5. minucie spotkania strzelił po bardzo dobrym podaniu Mariusza Zganiacza Dawid Kucharski. Azerowie zdołali jednak wyrównać w 32. minucie po bramce Ramazana Abbasova.

3 czerwca 2005, 15:00 - Baku (Şəfa stadionu)
Azerbejdżan 1-1 Polska
Ramazan Abbasov 32 - Dawid Kucharski 5

Polska: Radosław Cierzniak - Grzegorz Wojtkowiak, Łukasz Szukała, Dariusz Dudka, Paweł Wojciechowski (46 Paweł Sasin) - Jakub Błaszczykowski, Dawid Kucharski (76 Dawid Plizga), Mariusz Zganiacz, Piotr Brożek - Paweł Brożek, Sebastian Szałachowski (46 Karol Gregorek).

żółte kartki: Cəmşid Məhərrəmov - Dawid Kucharski, Paweł Brożek.

sędzia: Stanisław Suchina (Rosja).
widzów: 300.

Tabela grupy 6 MME


1. Anglia 6 14 10-2
2. Niemcy 5 11 10-2
3. Polska 6 9 11-7
4. Walia 6 7 4-10
5. Austria 6 6 5-8
6. Azerbejdżan 7 2 1-12


Kolejne spotkanie eliminacyjne reprezentacja Polski do lat 21 rozegra 16 sierpnia u siebie z Niemcami.

dUfio
Posty: 9742
Rejestracja: pn sie 30, 2004 2:08 pm
Lokalizacja: ja to znam

Postautor: dUfio » sob cze 04, 2005 10:37 pm

El. MŚ: Skandal w Baku, Polska liderem grupy!

Polacy wykorzystali szansę objęcia prowadzenia w tabeli grupy 6. eliminacji mistrzostw świata. W Baku pokonali 3:0 Azerbejdżan i mają teraz dwa punkty przewagi nad Anglią.

Na pozycji lidera spędzą całe niemal całe lato, bowiem kolejne spotkania w tej grupie odbędą się na początku września.

Pierwsze minuty meczu w Baku były dla Polaków trudne. Gospodarze na swoim terenie czuli się znacznie pewniej niż ponad dwa miesiące temu w Warszawie i starali się być równorzędnym partnerem dla polskiego zespołu. Podopieczni Pawła Janasa zdołali jednak opanować sytuację.

Po dwóch "szarpnięciach" Gurbana Gurbanowa polski zespół przejął inicjatywę. Najpierw zaatakował prawą stroną, a chwilę później niewiele brakowało, a strzał Tomasza Frankowskiego wylądowałby w bramce rywali. Najgroźniej pod bramką Azerów było jednak po strzale Macieja Żurawskiego, gdy bramkarz wybił przed siebie piłkę, a potem obronił dobitkę Kamila Kosowskiego. Polacy zaczynali panować na połowie rywali.

Po kilkunastu nie przynoszących efektu minutach przewagi Polaków po raz pierwszy musiał interweniować Jerzy Dudek. Na jego bramkę strzelał Asłan Karimow, ale uderzenie kończące dosyć chaotyczny kontratak było minimalnie niecelne. Ta akcja wlała jednak nieco wiary w serca Azerów, bowiem przez kilka następnych minut Polacy musieli rozbijać ataki przeciwników na swojej połowie.

Gospodarze mimo wielu chęci grali zbyt nerwowo i gdy kończył się drugi kwadrans gry Polacy zdołali przeforsować azerską obronę i zdobyli pierwszą bramkę. Piłkę na polu karnym od Mirosława Szymkowiaka dostał Tomasz Frankowski, który - mimo asysty dwóch obrońców - znalazł czas na zwód i technicznym strzałem z kilku metrów pokonał bramkarza Azerów. Chwilę później mogła paść druga bramka, ale Kosowski nie wykorzystał sytuacji, w której był praktycznie sam na sam z Dżahangirem Gasanzade.

Końcówka pierwszej połowy nie przyniosła nic nowego, za to druga część zaczęła się od mocnego akcentu polskiego zespołu. Po podaniu od Frankowskiego na strzał z daleka zdecydował się Radosław Sobolewski, a potężne uderzenie trafiło w poprzeczkę.

Chwilę później na boisku działy się niecodzienne w futbolu rzeczy. Na placu gry pojawiło się kilku azerskich żołnierzy w czerwonych beretach, którzy musieli wyprowadzić miejscowego kibica, próbującego zakłócić przebieg spotkania. Akcja była szybka i mecz po krótkiej chwili przerwy został wznowiony.

Zanim Azerowie zdołali otrząsnąć się z zaskakującego wtargnięcia na murawę ich kibica, Polacy już cieszyli się z drugiego gola. W 57. minucie rzut wolny wykonywał Mirosław Szymkowiak, który dośrodkował na pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Tomasz Kłos, który uderzył głową mocno i celnie.

Dziesięć minut później uznawany za najlepszego piłkarza polskiej ligi Żurawski złapał się z niedowierzaniem za głowę. Znalazł się w sytuacji sam na sam i wydawało się, że padnie trzecia bramka, bowiem piłkarz ten zazwyczaj podobnych sytuacji nie marnuje. Tym razem jednak strzał był zupełnie nieudany, a piłka poszybowała wysoko nad azerską bramką.

Napastnik Wisły Kraków za tę pomyłkę zrehabilitował się w 79. minucie, gdy polski zespół przeprowadził podręcznikowy kontratak. Szymkowiak ze środka pola podał na prawą stronę do Andrzeja Niedzielana, ten dośrodkował do nie pilnowanego pod bramką Żurawskiego, który miał przed sobą tylko bramkarza i tym razem nie zmarnował tej sytuacji.

Po trzeciej bramce znów zaczęły się dziać zaskakujące i nieco szokujące wydarzenia. Tym razem w roli głównej wystąpił trener Azerbejdżanu Brazylijczyk Carlos Alberto Torres, któremu wyraźnie puściły nerwy. Kapitan mistrzów świata z 1970 roku zaczął awanturować się przy linii bocznej i lekko uderzył w twarz sędziego technicznego. Za to otrzymał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. Dodatkowo w stronę ławki rezerwowych polskiego zespołu z trybun poleciały plastikowe butelki.

Polacy są pierwszym zespołem w tych eliminacjach, który pokonał Azerbejdżan na jego terenie aż 3:0. Wcześniej nie udało się to nawet Anglikom, którzy w Baku wygrali 1:0.

Azerbejdżan - Polska 0:3 (0:1)
Bramki: Tomasz Frankowski (28), Kłos (57), Żurawski (79)
Żółte kartki: Kamał Gulijew, Ildar Abdulrachmanow (Azerbejdżan), czerwona kartka: trener Carlos Alberto Torres (82,Azerbejdżan).
Sędziował Alberto Undiano Mallenco (Hiszpania).
Widzów ok. 18.000.

Azerbejdżan: Hasanzade - K. Gulijew, Sadygow, Hadżijew (77 min. - Ismaiłow) - Szukurow, Abdulrachmanow (77 min. - I. Gurbanow), E. Gulijew, Abdullajew, Melikow (60 min - Ramazanow) - Karimow, G. Gurbanow.
Polska: Dudek, Baszczyński, Bąk, Kłos, Rząsa - Kosowski, Szymkowiak (90 min. - Radomski), Sobolewski, Mila (85 min. - Zieńczuk) - Frankowski (57 min - Niedzielan), Żurawski.

ode mnie: brawo Polacy! 4 mecz na wyjezdzie, 4 zwyciestwo, 12 bramek, srednia bramek na mecz wyjazdowy 3.0 ! tym bardziej cieszy gdyz inni potracili na Azerach punkty

Awatar użytkownika
PawelMN
Posty: 377
Rejestracja: czw paź 14, 2004 11:27 am
Lokalizacja: Nowa Huta

Postautor: PawelMN » pn cze 06, 2005 5:57 pm

eMŚ: Jesienne mecze w Warszawie i Chorzowie
Prezydium Zarządu PZPN po zapoznaniu się z opinią selekcjonera Pawła Janasa oraz piłkarzy reprezentacji Polski podjęło decyzję o lokalizacji spotkań eliminacji MŚ 2006 z Austrią i Walią.

Wrześniowe mecze zostaną rozegrane w Warszawie (Polska – Austria) i Chorzowie (Polska – Walia).
Obrazek

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » wt cze 07, 2005 12:06 am

Islandia będzie sparingpartnerem Polski przed, kto wie, być może najważniejszym meczem eliminacji MŚ - z Anglią (12 października).

Teraz piłkarska reprezentacja Polski nie będzie grała przez półtora miesiąca. W lipcu trener Paweł Janas oraz prezes Michał Listkiewicz wybiorą się do Moskwy, by obejrzeć w akcji grających tam Wojciecha Kowalewskiego (Spartak), Mariusza Jopa i Damiana Gorawskiego (obaj FK Moskwa) i spotkać się z nimi.

W połowie sierpnia kadrowiczów czeka turniej na Ukrainie. W poniedziałek 15 mecz z Serbią i Czarnogórą (raczej w krajowym składzie, bo to nie jest termin UEFA), a dwa dni później - w zależności od wyniku - spotkanie z Ukrainą bądź Izraelem.

Przed meczami z Austrią oraz Walią kadra zbierze się na zgrupowaniu w dobrze znanym niemieckim Herzlake. Przed ostatnim meczem eliminacji MŚ z Anglią rywalem biało-czerwonych - w piątek 7 października - będzie Islandia. Mecz miałby odbyć się w Polsce, chyba że... na Islandii kadra miałaby odpowiednie warunki, by przygotować się do meczu decydującego być może o pierwszym miejscu w grupie VI. Wtedy zostałaby tam na kilkudniowym zgrupowaniu i bezpośrednio z Reykjaviku poleciała do Manchesteru, gdzie na Old Trafford zagra z zespołem Svena Gorana Erikssona.

dUfio
Posty: 9742
Rejestracja: pn sie 30, 2004 2:08 pm
Lokalizacja: ja to znam

Postautor: dUfio » wt cze 07, 2005 3:43 pm

Obrazek
Obrazek
Obrazek


:D :twisted:

dUfio
Posty: 9742
Rejestracja: pn sie 30, 2004 2:08 pm
Lokalizacja: ja to znam

Postautor: dUfio » wt cze 07, 2005 3:52 pm

+ opis NoName, znanego kibica z Czestochowy

Azerbejdżan-Polska (Baku 04.06.2005)

Przygotowania do „wyjazdu życia”, jakim miał być wypad do Baku rozpoczęliśmy już po meczu w Belfaście (wrzesień 2004) i już wówczas wielu z tamtej wycieczki zdecydowało się na wypad do Azerbejdżanu. Parę miesięcy przed terminem mieliśmy kupione bilety na samolot. Obraliśmy trasę Warszawa-Moskwa-Baku, co z przesiadkami i powrotem dało nam 4 loty rosyjskimi liniami lotniczymi „Aerofłot”. Cena za bilet uzyskany w promocji (tu słowa pochwały dla pewnego „pierońskiego hanysa”) to 990 zł, a więc wcale nie tak drogo jak na tak odległą podróż, w dodatku z przesiadkami. Z „przymusowych” kosztów trzeba było jeszcze doliczyć 40 „zielonych papierów” (czyt.dolarów) za wizę azerbejdżańską (wykupowaną na lotnisku w Baku) oraz 100 zł na tranzytową wizę do Rosji (bez tej też moglibyśmy się obyć, ale wówczas nie można byłoby opuścić lotniska w Moskwie, tylko na nim czekać na transport do Baku).

Na zaplanowany na sobotę 4 czerwca 2005 (o godzinie 20:00 czasu miejscowego) mecz wylecieliśmy z Okęcia w czwartkowy poranek. W okolicach lotniska parkujemy naszą furę (śmigaliśmy do W-wy w czwórkę) i w tym momencie miał miejsce jeden z najlepszych wyjazdowych tekstów z kategorii „humor kibica”. Każda kolejna doba na parkingu kosztowało odpowiednią ilość złotówek. Podjeżdżamy do budki parkingowego i koleś od razu wypala z tekstem „5 dób”. Niech każdy teraz wypowie sobie „5 dób” i usłyszy pewnie „5 dup”. Typ zerka do samochodu i wypala w odpowiedzi: „Ale przecież Was jest tylko czterech”:)) Jak widać wielu Polakom wszystko kojarzy się z seksem. Do samolotu wbiło się nas 12 osób (2 Włókniarz Cz-wa, 1 Raków, 1 GKS Katowice, 2 Unia Oświęcim, 2 GKS Bełchatów + laska, 1 Brzeszcze, 1 Legia, 1 Pogoń Lębork). Lot Tupolevem T-154 trwał dwie godzinki i po tym czasie “wysypaliśmy” się na moskiewskie Szeremietiewo-2 (odpowiednik naszego „Okęcia”) i po odprawie celnej uderzyliśmy na miasto. Najpierw swojskim ikarusem ok.40 minutowa podróż na stację metra. I tu poznaliśmy pierwsze lokalne klimaty. Bilety sprzedaje w autobusie stara baba (cena ok.1,3 zł), która z pojazdu nie wychodzi, tylko przez całą trasę śmiga po autobusie i sprzedaje/sprawdza „papiery uprawniające do przejazdu”. Część naszej załogi umilała sobie podróż wódeczką z bezcłówki. O dziwo kanarzyca-sprzedawczyni biletów nie burzyła, nawet rzuciła hasło w stylu „a pijcie sobie”, tyle, że sama nie chciała dygnąć kielonka. Potem podróż metrem, które stanowi bardzo sprawną metodę komunikacji w rozbudowanej rosyjskiej stolicy (kiedy doczekamy się czegoś takiego w Polsce...). Wreszcie lądujemy na placu Czerwonym i zwiedzamy jego okolice. Widać charakterystyczne „pałacyki”, mauzoleum zabalsamowanego Lenina (niestety było już zamknięta, więc nie mogliśmy go zobaczyć). Cykamy sporo pamiątkowych fotek, wbijamy się (co staje się tradycją wyjazdową naszej grupy) do „swojskiego” Mcdonald’a. Potem powrót na lotnisku i nocna wegetacja w poczekalni na samolot do kraju Azerów. Kolejny ranek i kolejna odprawa celna. Część z nas się już przez nią przeszła, zaliczyła kontrolę paszportową i w tym właśnie momencie dopadł nas (a raczej jednego z nas) największy pech wyjazdu. Jeden z towarzyszy podróży gubi bilet na samolot!!! Do odlotu było ledwie kilkadziesiąt minut i niestety nie dało się nic zrobić. Jak się potem okazało nie dało też rady dolecieć kolejnym samolotem. Wraz z pechowcem w Moskwie w imię kibicowskiej solidarności pozostał drugi członek eskapady w efekcie, czego skład naszej wycieczki uszczuplił się o 2 osoby (które zostały zmuszone do powrotu pociągiem do Polski). Samolot (znajomy TU-154) wypełniony do niemal ostatniego miejsca (pozostały tylko dwa puste fotele po naszych ziomkach) opalonymi „niewolnikami” jak to ich określał jeden z nas.

Po 3-godzinnym locie meldujemy się w stolicy Azerbejdżanu, gdzie czeka na nas „Zenek” z ziomalami z samochodami (tu ukłon w stronę pracowników polskiej ambasady, którzy pomogli nam w załatwieniu transportu z lotniska i zaklepaniu tanich miejsc noclegowych). Wbijamy się do trzech rozlatujących się fur (łady i bodajże wołga), które u nas swój żywot dużo wcześniej skończyłyby w skupie złomu. Tutaj jednak to normalny środek transportu. Kilka słów o nim. Na ulicach spotyka się ogólnie dwa rodzaje samochodów. Grupa pierwsza to najnowsze modele mercedesów, bmw czy audi. Grupa druga to 20-letnie i starsze jeżdżące „auto-złomy”, z czego połowa to łady, reszta to wołgi, zaporożce i inne wynalazki. Cechą charakterystyczną dla tych krążowników azerbejdżańskich szos jest fakt rozbitych (na szczęście nie w pył) przednich szyb. Co 2-3 samochód poruszający się po tamtych drogach miał taki znak charakterystyczny. Czemu? Tego akurat nie udało się nam ustalić. A jazda po azerskich drogach to dla kierowców istne szaleństwo. Jeśli polscy rajdowcy chcieliby potrenować to zapraszam do Baku. Nie wiem czy ktoś tam przestrzega jakieś przepisy (o ile takowe obowiązują), ale jazda w 4 fury obok siebie, podczas gdy droga jest ledwie dwupasmowa to normalka. Każdy wyprzedza każdego bez względu na sytuację na drodze, bez patrzenia w lusterka itp. Znaków drogowych tez jak na lekarstwo. Druga cecha opisująca ruch aut w Baku to klaksony (najciekawiej brzmiące to te imitujące odgłos policyjnej syreny). Używa ich niemal każdy driver na niemal każdym kroku, często bez celu, tylko po to by potrąbić. Piesi też przechodzą gdzie tylko się da, bez znaczenia jest fakt, że pasy i światła są np. 20 metrów dalej. Azerowie pchają się na środek ulicy bez względu na jeżdżące samochody (których w centrum naprawdę sporo), które jednak w ogóle nie zwracają uwagi na przechodniów i trzeba być naprawdę czujnym żeby nie stać się klientem miejscowych szpitali.

Miejsca noclegowe jak wcześniej wspomniałem zaklepała nam ambasada. Hotel, w którym mieliśmy okazję się zamelinować przypominał stare robotnicze hotele, oczywiście strasznie zaniedbane (szczególnie łazienki). Niemniej dla nas istotnym wyznacznikiem była cena. A 12 dolarów za miejsce w pokoju 2-osobowym za dobę złą ceną nie jest (poznani przez nas na miejscu ziomale – forumowicze z www.kibice.net - jeden kibicujący Arce, a drugi GKS-owi Katowice – płacili 30 dolców od łba, znaliśmy też takich którzy za hotel wykładali po 100-150 dolców), zwłaszcza że mieliśmy tam spędzić tylko dwie doby. Tuż po zamelinowaniu się w hotelu śmigamy już w 12 osób (od tej pory naszej 10-tce towarzyszyła nam owa forumowa dwójka) na mecz młodzieżówki. Ledwo, co zdążyliśmy powiesić na płocie nasze flagi (które notabene zajęły całą prostą) a już zdążył przybiec jakiś „abdullah” i coś zaczął sapać, w efekcie, czego barwy musieliśmy zdjąć z płotu a sami się przenieść na sektor z innymi Polakami (z opcji dziennikarsko-PZPNowej). Tam trochę pobluzgaliśmy na pewien skorumpowany związek sportowy, gdzie „wałki” są na porządku dziennym. Grajki zaprezentowały się fatalnie, widać, że brak im było ambicji. Nawet po meczu do sektora podbiło się „przypucować” ledwie kilku z nich i to dopiero po naszych słownych reprymendach. Po meczu powrót do hotelu, krótki odpoczynek i wypad na miasto, który kończy się alkoholowym melanżem części naszego towarzystwa. Zmęczeni podróżą w końcu kładziemy się spać by następnego dnia znów wyruszyć zwiedzać teren. Podróżujemy metrem (cena plastikowego, niebieskiego żetonu uprawniającego do przejazdu, to około 20-25 polskich groszy), odwiedzamy polską ambasadę, sporo śmigamy po ichniejszym „starym mieście”. W międzyczasie przerwy na popas, spożywanie miejscowych bronksów i wszechobecnych kebabów (w cenie od 3 do 7 zł, ale z reguły były one mniejsze od tych znanych nam w Polsce).

Na zaplanowany na 20:00 czasu miejscowego (tj. 17:00 czasu warszawskiego) mecz wyruszyliśmy metrem 2-3 godziny wcześniej. Bez problemu kupujemy bilety. I tu słów o nich kilka. Kosztowały 10000 manatów (miejscowa waluta, gdzie 1000 manatów to około 80 groszy; potocznie była ona nazywana przez nas „gwiezdnymi monetami”, „wariatami” lub „talarami”), co przy polskim przeliczniku daje 8 zł, a więc całkiem niewiele. Wcześniej chcieliśmy zdobyć bilety przez PZPN (a właściwie przez biuro Olympic Travel, które od związku takowe bilety zakupiło), ale wówczas „śmierdziała” nam zapodana nam cena – 20 dolarów + 7% VAT-u. Jak się okazało dobrze zrobiliśmy nie dając okazji zarobić związkowi czy też podróżnikom z OT. Nieprawdą był też fakt jakoby był problem z kupnem wejściówek (o czym pisał jeden z portali). Z ciekawostek biletowych nadmienię, że tuż pod kasami podbił do mnie miejscowy „niewolnik”, który chciał mi sprzedać bilet dwa razy drożej niż kosztował on w kasie...Stadion (inny niż ten, na którym grała młodzieżówka) przypomina nasz „Śląski”, zarówno budową jak i pojemnością (ok.50 tys.). Na samym obiekcie jak i w jego okolicach mnóstwo policji i wojska. Mundurowi bardzo rygorystycznie musztrowali żołnierzy, którzy obstawili bardzo szczelnym kordonem płot oddzielający trybuny od murawy i bieżni, przez co na płocie nie dało się powiesić żadnych flag. Z ciekawostek „przyrodniczych” można wspomnieć o wbijaniu się na stadion „na krzywy ryj”. O dziwo na oczach dziesiątek czy setek psów. Małolaci wbijali się bez biletów na stadion, bez najmniejszej reakcji mundurowych. Jak widać, co kraj to obyczaj. Bilety z kodem paskowym, który był skanowany elektronicznie na wejściu i rejestrował wejście każdego kibica na obiekt. Dzięki temu systemowi można było jednak także poruszać się w druga stronę i bez przeszkód wychodzić ze stadionu i bezproblemowo na niego wracać.

Jako że na płocie nie mogły zawisnąć barwy to flagi musieliśmy umiejscowić na krzesełkach, przez co ich widoczność z pewnością była bardzo słaba. „Zawisły” nasze (Włókniarza) dwie flagi (w tym jedna nowa ok.15-metrowa), ponadto „Bełchatów” (jedna „narodowa” + mała w klubowych kolorach), „Lębork”, „Szczerców”, „Katowice”, „Brzeszcze”, flaga Legii, dwie flagi Tychów, „Oława”. Z kumatego kibicowsko towarzystwa do wcześniej i wyżej wspomnianych dotarło 4 fanów Moto-Jelcza Oława, którzy do Baku przybyli....samochodem, 2 z Pogoni Szczecin i chyba jeszcze ktoś z Legii. Poza tym na naszym sektorze kilkudziesięcio osobowa dawka pikników, z których większa część niejako bezszczeszcząc narodowe barwy na biało-czerwonych szalikach zamiast polskiego godła (gdyby ktoś może z nich to akurat czytał i do dziś tego nie wie: jest nim orzełek) miała logo „telekomunikacji polskiej” (celowo z małej litery). To szczególnie nie spodobało się typowi od nas, który terroryzował (a jakże „Włókniarz-postrachy pikników”) wycieczkę z telekomunikacji. Co jakiś czas w powietrzu latały szaliki z logiem TP, kilka osób załapało się na plaskacza od mojego ziomka, na męski pojedynek chętnych nie było.

Oprócz w/w flag zawisła jeszcze jedna „Wyznawcy polskości”, która z powodu haseł pobocznych „Położymy kres hańbie, która niszczy nasz kraj” i „Zjednoczeni pod jedną flagą będziemy trwać” zrobiła sporo zamieszania. Jakiś związkowy lampucer musiał się przypucować do kogoś z UEFA (bo nie wierzę żeby europejscy obserwatorzy znali nasz język ojczysty), która ponoć zagroziła, iż jeśli flaga nie zniknie z trybun to mecz się nie rozpocznie. Powodem miało być jakoby rasistowskie przesłanie tej flagi. Jak widać polskim działaczom mało afer we własnym kraju, więc próbowali rozkręcić kolejną-tym razem w ...Azji. Na sektor wkroczyli nawet gwiazdkowi i ...wąsaci mundurowi, coś tam szwargotali po miejscowemu, ale twarda i zawzięta postawa kumatego towarzystwa z sektora nie pozwoliła na to by flaga zniknęła z trybun a mecz się zaczął tak jak jak było to zaplanowane. Mecz jak to mecz, grajki zrobiły swoje (w przeciwieństwie do młodych gwiazdorów). Tubylcy ogólnie spokojni, jednak paru się nie spodobaliśmy. Jeden z nich opluł jedną z flag, natychmiastowa reakcja „kumatych” i typ zmienia sektor a przed linczem ratują go wąsaci mundurowi. Z kolei inny miejscowy mimo naprawdę solidnej ochrony wbił się po jednej z akcji na murawę, dobiegł do sędziego i wyrażał swoją dezaprobatę. Chwilę potem został wywieziony ze stadionu (ciekawe ile odsiedzi...).

Po meczu, w przeciwieństwie do polskich stadionów gdzie z reguły kibiców gości przetrzymuje się na sektorze, wyganiają nas z obiektu. Udajemy się jeszcze na tradycyjnego „polskiego” Big-Maca (bardzo drogiego jak na miejscowe warunki, kosztował ok.9-10 zł), po czym powrót do hotelu i krótki letarg. Jednak, aby nie tracić czasu szybko zbieramy siły i wbijamy się do miejscowego lokalu – coś na kształt naszej dyskoteki. A na niej z 15-20 miejscowego chłopa i ok.5-6 dup (nie mylić z „dobami”), których towarzystwo jednak odpowiednio kosztowało (średnio 40-50 dolarów, co było np. zbyt wiele dla jednego z naszych, który na pytanie czy bierze dupę za 40 dolców odpowiedział: „Jakbym miał 40 dolarów to bym sobie życie ułożył”). Po małym teście okazało się, że nie dały rady polskim ogierom i chyba się muszą jeszcze sporo nauczyć a i Polaków ich dupy (nie mylić po raz kolejny z „dobami”) będą pamiętać na długi czas. Do hotelu każdy wracał o różnych porach, jedni po północy, inni nad ranem.

W niedzielę chcąc jeszcze, co nieco pośmigać po Baku trzeba było wcześnie wstać. Grupkami udajemy się na miasto, cykamy foty, kupujemy pamiątki (z tubylcami da się targować, ale oszukiwać to oni potrafią), spijamy ostatnie miejscowe złociste napoje. Kwadrans po szesnastej odlatujemy (Tupolew-154) do Moskwy. Tutaj z powodu małego organizacyjnego zamętu dzielimy się na dwie grupy i zupełnie osobno ruszamy na miasto. Jak to się jednak mówi „Polak potrafi” i spotkaliśmy się w tym wielkim mieście. Nie były nam do tego potrzebne jednak telefony a instynkt, który powiódł na „Łużniki” – stadion miejscowego Spartaka. Wcześniej jedna z grupek miała okazję zobaczyć (tylko z zewnątrz, bo próba wbicia się na stadion kończy się interwnencją ochrony) obiekt Lokomotivu Moskwa, który z pewnością swoimi standardami jest nie gorszy niż wiele stadionów zachodnich a w Polsce podobnego nie doczekamy się pewnie w najbliższej dziesięciolatce. Spod „Łużnik” wspólnie uderzamy w kierunku lotniska, gdzie koczujemy do godzin porannych. Wylot z Moskwy o godzinie 9:55. Lecieliśmy ...Iliuszynem (I-96), który jest o niebo wygodniejszym środkiem komunikacji niż TU-154 (pamiętajcie o tym rezerwując bilety na kolejne wyjazdy). W Warszawie meldujemy się o...9:55. Dwie godziny lotu a godzina odlotu i przylotu taka sama. Tu się jednak kłania geografia i strefy czasowe i 2 godziny różnicy między Warszawą a Moskwą. Tuż po przylocie żegnamy się i rozchodzimy każdy w swoją stronę.

Wyjazd jak dla mnie jak najbardziej udany, najlepszy z moich dotychczasowych wypadów za granicę. Egzotyka azjatycka podobała mi się dużo bardziej niż zachodnia Europa czego wyznacznikiem mogą być choćby ceny. Dla zainteresowanych tematem wyjazd kosztował mnie: 990 zł (bilet na samolot) + 100 zł (wiza rosyjska) + 136 zł (wiza azerbejdżańska) + ok.70 zł (dojazd na Okęcie i opłata za parking-na szczęście dla portfela policzyli nam za doby a nie dupy....) + ok.250 zł (wszystkie pozostałe wydatki: żarcie, komunikacja w Moskwie i Baku, hotel, bilety na mecze itd.), czyli łącznie ok.1550 zł co stanowi sumę mniejszą niż tą którą wydałem na wyjazd do Belfastu.

Korzystając z okazji słowa podziękowania dla wszystkich uczestników wyjazdu, bez których nie byłoby zajebistej atmosfery, pzdr dla Ragnara i Billymate’a (z forum z kibiców), którzy nie jechali z nami, ale w Baku spędzali z nami niemal każdą chwilę. Na koniec wypada sobie tylko życzyć „odpowiednich” rywali w kolejnych eliminacjach, z których naszymi „faworytami” są Izrael, Kazachstan, Albania. Do zobaczenia znowu. Pzdr dla kumatych:)))



NoName88 (Speedway Fighters CKM Włókniarz Częstochowa)



PS: Czy było warto? Jasne że TAK!!!

PS 2: Połączyły nas kurwy i wielbłądy!!!

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » czw cze 09, 2005 1:38 pm

W czwartek rozpoczyna się wizyta delegacji Ukrainy dotycząca wspólnej organizacji z Polską piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku. W Warszawie gościć będą m.in. wicepremier Mykoła Tomenko, minister ds. młodzieży i sportu Jurii Pawłenko oraz prezes Ukraińskiej Federacji Piłki Nożnej Grigorij Surkis.

Program wizyty przewiduje: uzgadnianie treści wstępnych dokumentów zgłoszeniowych do UEFA, spotkanie z kierownictwem Ministerstwa Edukacji i Sportu oraz Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wybór logo kandydatury Polska/Ukraina 2012 oraz wspólną debatę medialną w redakcji "Rzeczpospolitej" na temat organizacji ME za siedem lat.

Oprócz Polski i Ukrainy, turniej chcą zorganizować również wspólnie Chorwacja i Węgry, a także Grecja, Włochy, Rosja, Turcja i Azerbejdżan.

Procedura wyboru kraju-gospodarza ME w 2012 roku składa się z dwóch etapów. Na zakończenie pierwszego - 10 listopada tego roku - UEFA wybierze trzy kandydatury, które ubiegać się będą o prawo organizacji turnieju. Gospodarz zawodów zostanie wybrany 8 grudnia 2006 roku.

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » pt cze 10, 2005 9:47 am

Dziś w redakcji "Rzeczpospolitej" odbędzie się debata potencjalnych gospodarzy Euro 2012. Wezmą w niej udział najważniejsze osoby z polsko-ukraińskiego komitetu organizacyjnego. Na tak wysokim szczeblu przedstawiciele obydwu krajów spotykają się po raz pierwszy. Stronę polską reprezentować będą: podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu, odpowiedzialny za sport Jerzy Ciszewski, przewodniczący Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu Mirosław Drzewiecki i prezes PZPN Michał Listkiewicz. Z Ukrainy przyjeżdżają m.in. wicepremier Mykoła Tomenko, pełniący jednocześnie funkcję ukraińskiej grupy roboczej do spraw Euro 2012, minister do spraw młodzieży i sportu Jurij Pawlenko oraz prezydent Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej Hryhoryj Surkis. Z dwunastu polskich miast, które wyraziły chęć organizacji mistrzostw, komisja ekspertów z MENiS i PZPN wybrała sześć: Chorzów, Gdańsk, Kraków, Poznań, Warszawę i Wrocław. W rezerwie są Bydgoszcz i Szczecin. Na Ukrainie piłkarzy gościć chcą: Kijów, Lwów, Odessa, Charków i Dniepropietrowsk. Na rzecz Euro 2012 mają pracować znani ukraińscy sportowcy - Andrij Szewczenko (został niedawno doradcą prezydenta Wiktora Juszczenki ds. sportu), Oleg Błochin, a także Siergiej Bubka. W Polsce rolę tę PZPN zamierza powierzyć m.in. Grzegorzowi Lacie. Do 21 lipca trzeba złożyć do UEFA dokumentację wymaganą w pierwszym etapie selekcji. 10 listopada UEFA przedstawi trzy najlepsze oferty. Decyzja o wyborze gospodarza podjęta zostanie przez Komitet Wykonawczy UEFA 8 grudnia 2006 roku. Oprócz Polski i Ukrainy o organizację mistrzostw starają się także: Włochy, Grecja, Rosja, Chorwacja z Węgrami i Turcja z Azerbejdżanem. Na razie w Polsce nie ma ani jednego stadionu spełniającego kryteria UEFA dla meczów rangi mistrzostw Europy.

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » sob cze 25, 2005 1:13 pm

45 tysięcy biletów zostanie przygotowanych na mecz eliminacji piłkarskich MŚ Polska - Austria, który zostanie rozegrany na Stadionie Śląskim w Chorzowie 3 września. Z tego 10 procent wejściówek trafi do rąk austriackich kibiców. Proponowane ceny biletów wahają się od 50 do 250 złotych. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie w czwartek prezydium zarządu PZPN. - Polscy piłkarze przygotowywać się będą do tego spotkania w Niemczech. Ośrodek nie został jeszcze wybrany, jest kilka propozycji. Do Katowic przyjedziemy 2 września. Bazą reprezentacji będzie Nowotel Rondo - powiedział dyrektor reprezentacji Krzysztof Rola-Wawrzecki podczas piątkowej konferencji prasowej w Chorzowie. Przewodniczący komitetu organizacyjnego meczu i sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina dodał, że jest "pozytywnie zszokowany" standardem wyremontowanego hotelu przy Stadionie Śląskim. - Jest tu wszystko, co konieczne dla pobytu piłkarzy. Jednak przed tym spotkaniem chcieliśmy iść utartym szlakiem, nie zmieniać niczego w porównaniu z poprzednim spotkaniem w Chorzowie. Na pewno jednak, przy okazji jakiegoś meczu towarzyskiego kadra zawita do tego obiektu - oświadczył. Dyrektor stadionu Jerzy Góra dodał, że w 2006 roku przypada 50-lecie istnienia stadionu i przy tej okazji reprezentacja mogłaby rozegrać w Chorzowie mecz towarzyski przed finałami MŚ. Nastroje tonował Rola-Wawrzecki. - Jest za wcześnie, by takie rzeczy planować. Jeszcze nie awansowaliśmy a droga jest do tego daleka - powiedział. - To prawda. Choć szansa awansu jest duża. Mało kto chyba sądził, że po siedmiu meczach będziemy mieli na koncie 18 punktów. Chyba tylko trener mógł w to wierzyć. Wydawało się, że zdobycie 22 punktów zagwarantuje awans z drugiego miejsca. Teraz nie jest to już tak oczywiste, a przypominam, że Jerzy Engel wywalczył awans do MŚ z 21 punktami. Najlepiej oczywiście byłoby trzy pozostałe mecze eliminacyjne wygrać i... niech inni się martwią - stwierdził Kręcina.Prezes śląskiego ZPN Rudolf Bugdoł poinformował, że złożył propozycję rozegrania meczu młodzieżówek Polski i Austrii (2 września) prezydentowi Jaworzna, w którego gestii pozostaje stadion miejski w tym mieście. Odpowiedzi jeszcze nie ma.

Awatar użytkownika
WandaL
Posty: 260
Rejestracja: pt wrz 10, 2004 9:23 pm

Postautor: WandaL » pn cze 27, 2005 8:56 pm

Czy w trzecioligowej Stali Stalowa Wola powstanie solidny zespół piłkarzy, który nie będzie musiał, tak jak w poprzednich sezonach, bronić się przed spadkiem? Jest na to szansa, bo do "Stalówki" mogą wrócić jej utalentowani wychowankowie. W Stali Stalowa Wola trenerem na kolejny sezon pozostanie Sławomir Adamus. Tak zadecydował zarząd klubu, który wybrał go spośród dwóch kandydatów. Drugi był Piotr Brzeziński. "Stalówka" ma w najbliższym sezonie powalczyć o spokojny środek tabeli, a mimo osłabień prezes Bronisław Żak zapewnia, że chętnych na grę w Stalowej Woli nie brakuje. Kto zastąpi Marka Drozda, który odchodzi do Heko Czermno i Daniela Radawca, który będzie grał w Stali Rzeszów? Jest szansa, że do Stali wróci kilku wychowanków o uznanych umiejętnościach. Mówi się o Pawle Wtorku, Wojciechu Fabianowskim i Marku Kusiaku z Tłoków Gorzyce. - Nie ukrywam, że chcielibyśmy, by wrócili do nas kolejni wychowankowie, także ci z Gorzyc - przyznaje trener Adamus. - To jednak zależy przede wszystkim od nich. Prawdopodobnie wróci do nas też Paweł Oczkowski, obrońca wypożyczony do Janowianki Janów Lubelski. Nie bierzemy za to raczej pod uwagę napastnika z Janowianki, Krzysztofa Jabłońskiego. Co do obsady bramkarza, to mimo pojawiających się informacji o odejściu Tomka Wietechy, sam zawodnik tego nie potwierdza i wygląda na to, że zostanie w naszym zespole. Sławomir Adamus ma w najbliższych dniach także ogłosić z których piłkarzy zrezygnuje z dotychczasowego składu. Wiadomo, że raczej na pewno odejdzie jeden z napastników z dwójki: Stanisław Bednarz - Tomasz Pietrasiewicz. "Stalowcy" treningi wznowią 4 lipca, 9 lipca rozegrają pierwszy sparing, z Hetmanem w Zamościu, a w Stalowej Woli zagrają z Janowianką Janów Lubelski 13 lipca.

Awatar użytkownika
Daro
Posty: 751
Rejestracja: czw gru 23, 2004 10:12 pm
Lokalizacja: noWa Huta

Postautor: Daro » pn cze 27, 2005 10:46 pm

WandaL pisze:Czy w trzecioligowej Stali Stalowa Wola powstanie solidny zespół piłkarzy, który nie będzie musiał, tak jak w poprzednich sezonach, bronić się przed spadkiem? Jest na to szansa, bo do "Stalówki" mogą wrócić jej utalentowani wychowankowie. W Stali Stalowa Wola trenerem na kolejny sezon pozostanie Sławomir Adamus. Tak zadecydował zarząd klubu, który wybrał go spośród dwóch kandydatów. Drugi był Piotr Brzeziński. "Stalówka" ma w najbliższym sezonie powalczyć o spokojny środek tabeli, a mimo osłabień prezes Bronisław Żak zapewnia, że chętnych na grę w Stalowej Woli nie brakuje. Kto zastąpi Marka Drozda, który odchodzi do Heko Czermno i Daniela Radawca, który będzie grał w Stali Rzeszów? Jest szansa, że do Stali wróci kilku wychowanków o uznanych umiejętnościach. Mówi się o Pawle Wtorku, Wojciechu Fabianowskim i Marku Kusiaku z Tłoków Gorzyce. - Nie ukrywam, że chcielibyśmy, by wrócili do nas kolejni wychowankowie, także ci z Gorzyc - przyznaje trener Adamus. - To jednak zależy przede wszystkim od nich. Prawdopodobnie wróci do nas też Paweł Oczkowski, obrońca wypożyczony do Janowianki Janów Lubelski. Nie bierzemy za to raczej pod uwagę napastnika z Janowianki, Krzysztofa Jabłońskiego. Co do obsady bramkarza, to mimo pojawiających się informacji o odejściu Tomka Wietechy, sam zawodnik tego nie potwierdza i wygląda na to, że zostanie w naszym zespole. Sławomir Adamus ma w najbliższych dniach także ogłosić z których piłkarzy zrezygnuje z dotychczasowego składu. Wiadomo, że raczej na pewno odejdzie jeden z napastników z dwójki: Stanisław Bednarz - Tomasz Pietrasiewicz. "Stalowcy" treningi wznowią 4 lipca, 9 lipca rozegrają pierwszy sparing, z Hetmanem w Zamościu, a w Stalowej Woli zagrają z Janowianką Janów Lubelski 13 lipca.


A to niby co ma wspólnego z tematem o Reprezentacji Polski?
Hutnik 1950 KRAKÓW-wiara która przetrwała wszystko

Awatar użytkownika
WandaL
Posty: 260
Rejestracja: pt wrz 10, 2004 9:23 pm

Postautor: WandaL » pn cze 27, 2005 11:20 pm

Daro pisze:A to niby co ma wspólnego z tematem o Reprezentacji Polski?
pomylka z mojej strony, przepraszam

Awatar użytkownika
HDS
Posty: 2394
Rejestracja: czw sie 26, 2004 1:15 pm
Lokalizacja: z krakoofka koło Nowej Huty

Postautor: HDS » pn cze 27, 2005 11:33 pm

Najprawdopodobniej przed początkiem przyszłorocznych finałów piłkarskich mistrzostw świata, reprezentacja Polski, dowodzona przez Pawła Janasa, zmierzy się z mistrzami świata - Brazylią - pisze "Przegląd Sportowy". - Rozmowy z federacją Brazylii są już bardzo zaawansowane - powiedział Michał Listkiewicz, prezes PZPN. Na razie nie wiadomo, gdzie miałoby się takie spotkanie odbyć. Wiele wskazuje jednak na to, że przyjazd mistrzów świata do Polski raczej nie wchodzi w rachubę.