Postautor: stazyja69 » pn maja 27, 2013 10:28 pm
Przewrócili policjantów i kopali, bo nie dali im pić piwa
Posterunkowa i sierżant z ósmego komisariatu policji w Lublinie mieli zostać skopani tylko dlatego, że próbowali uspokoić bandę młodych ludzi urządzających sobie popijawę przy wejściu do baraku przy ul. Turystycznej 3
Funkcjonariusze z komisariatu dworcowego (tak popularnie określa się policyjną ósemkę) wczoraj po godz. 20 przyjechali na wezwanie do grupy ok. 10 osób, które piły piwo i zachowywały się dość głośno przy wejściu do mieszkań socjalnych przy ul. Turystycznej 3, w pobliżu hipermarketu Leclerc.
Posterunkowa i starszy sierżant z "ósemki" zaczęli po kolei legitymować osoby stojące przed wejściem na klatkę do jednego z domów.
Jeden z mężczyzn nie potrafił podać swoich pełnych danych. Mundurowi poprosili go do radiowozu, aby sprawdzić go w systemie.
W tym czasie do auta podszedł 44-letni Sławomir S. Zarzucał policjantom, że się czepiają, bo nie dzieje się nic złego. Po chwili do Sławomira S. dołączyli kolejni "piwosze", w tym kobieta. Otoczyli i kopali radiowóz, wyzywali mundurowych.
Posterunkowa, widząc, co się dzieje, wezwała posiłki, a potem razem ze starszym sierżantem wyszła z auta. Oboje prosili agresorów, aby się uspokoili. Nie poskutkowało.
Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Napastnicy tylko na chwilę się rozpierzchli. Po chwili próbowali znowu otoczyć mundurowych. - Wymachiwali rękami, próbowali nas kopać i bić pięściami - wynika z relacji posterunkowej.
Starszy sierżant został pchnięty na maskę stojącego obok samochodu. Bronił się, rozpylając gaz. Miał też dostać w twarz od jednego z mężczyzn.
Razem z policjantką zostali przewróceni na ziemię i przez krótką chwilę kopani. W tym momencie przyjechały pierwsze posiłki. W sumie pięć samochodów z 10 policjantami. W ciągu półtorej godziny wyłapano pięciu napastników, którzy zdążyli się rozbiec. Szósty został zatrzymany w poniedziałek.
Napadnięci funkcjonariusze mają siniaki na plecach i klatce piersiowej. Przebadano ich w szpitalu MSWiA przy ul. Grenadierów i zwolniono do domów. Starszy sierżant narzeka na ból rogówki oka spowodowany gazem. Wiadomo, że jeden z mężczyzn wyrwał policjantowi miotacz gazu.
Zatrzymani to 18-letni Marcin P., 21-letni Paweł P., 24-letni Marcin G., 24-letni Kamil P., 26-letni Tomasz S. oraz 44-letni Sławomir S. Ten ostatni miał się chwalić po zatrzymaniu, że w więzieniach spędził już 20 lat. W rzeczywistości odsiedział za różne przestępstwa 14 lat. Marcin G. też nie jest aniołem. Ma wyrok w zawieszeniu za narkotyki i zarzuty w sprawie o usiłowanie rozboju.
Dziś po południu z redakcją skontaktowała się kobieta przedstawiająca się jako mieszkanka baraków przy ul. Turystycznej 3a.
Stwierdziła, że zaatakowani policjanci sami byli agresywni. Kazali młodemu mężczyźnie przeliterować jego nazwisko, ale starszy sierżant nie potrafił go zapisać. To dało początek awanturze. - Dzieci gazem potraktowali - upiera się kobieta. - Całe baraki za nich poświadczą. A policjantki nikt nie kopał. Wymyśliła to sobie - dodaje.
Tymczasem w komendzie miejskiej poturbowani policjanci rozpoznają i określają rolę w napaści każdego z zatrzymanych. Być może jeszcze dziś zostaną przewiezieni do prokuratury. Śledczy mogą postawić im zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza, za co grozi do 10 lat więzienia.